Dwójka: Widawianie po meczu...
Po meczu ze Spartą II Wrocław nasz redaktor przeprowadził rozmowę z jednym zawodnikiem "Dwójki". Tym wybrańcem był Kuba Cichór, który w pierwszym meczu nowego sezonu przywdział opaskę kapitańską.
Oto wypowiedź naszego zawodnika:
R: Można powiedzieć - "znowu się nie udało". W dalszym ciągu nie potraficie pokonać rezerw Sparty. Czemu ten rywal tak Wam nie leży?
K.C: Bardzo dobre pytanie. Nie przypominam sobie, żeby w którymś z meczów ze Spartą przeciwnikom włączył się tryb FC Barcelony za czasów Guardioli i byli kompletnie nie do ruszenia. Mógłbym powiedzieć, że brakowało szczęścia, ale ile można? Po prostu to jest jedna z drużyn, których zwycięstwa nad nami są ciężkie, o ile nie niemożliwe do wytłumaczenia. Podobna sytuacja jest z Szymanowem i Szewcami.
R: W meczu ze Spartą wcale nie byliście drużyną gorszą od swojego przeciwnika, lecz to rywal zwyciężył. Co Twoim zdaniem zaważyło o losach tego spotkania? Co mieli Wasi rywale, a czego nie mieliście Wy?
K.C: Po prostu wykorzystali dwie najlepsze okazje, jakie mieli w całym meczu i tyle. Pierwsza bramka nie była efektem niesamowitej akcji czy naszego błędu - każdemu bramkarzowi na świecie mogło się przytrafić coś podobnego. Inna sprawa, że my takich stuprocentowych okazji nie mieliśmy, więc mamy spore pole do poprawy.
R: Mecz ze Spartą był oficjalnym debiutem w roli trenera Kamila Moczydłowskiego. W jego debiucie zostałeś mianowany kapitanem drużyny. Byłeś zaskoczony? Jak się czułeś z opaską na ramieniu?
K.C: Na początku byłem bardzo zdziwiony, bo nigdy do tej pory nie pełniłem takiej roli, nie wliczając kilku minut w którymś meczu, w którym chyba Bartek Kozak przekazał mi opaskę. Jednak możliwość bycia kapitanem od początku do końca spotkania to coś zupełnie innego. Jestem jednocześnie dumny i wdzięczny Trenerowi, że obdarzył mnie takim zaufaniem i postaram się udowadniać, że jestem właściwą osobą do pełnienia tej funkcji.
R: Jeśli o trenera pytamy to jak oceniasz początek współpracy z nim? Czy różni się znacznie od tej wcześniejszej z trenerem Pawłem? Jeśli tak to jakie to są różnice?
K.C: Absolutnie nie ma tu mowy o rewolucji. Zarówno Paweł i Kamil dobrze znają się na taktyce, dbają o odpowiednie morale w drużynie i utrzymują koleżeńskie relacje ze wszystkimi. Póki co jedyną zauważalną różnicą jest formacja, bo odeszliśmy od grania 3-4-3 i jej różnymi wariantami na rzecz 4-3-3. W teorii powinno nam łatwiej się bronić ze względu na stałą „czwórkę”, zmniejsza się też ryzyko wynikające z braku powrotu wahadłowego do obrony, co dla mnie było zawsze największym kłopotem, bo znalezienie równowagi między obroną a atakiem nigdy nie było moją mocną stroną. Granie trzema pomocnikami w jednej linii przynosi również korzyści w postaci zapobiegania naszemu odwiecznemu „braku środka”, czego jeszcze niestety nie ogarnęliśmy. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to sadystyczne podejście obu Trenerów w niektórych kwestiach. U Pawła było to chodzenie w przysiadzie z piłką nad głową, a u Kamila tzw. „samobójki”. Kto to przeżył, ten wie o czym mówię (śmiech).
R: Jakie masz cele na ten sezon (indywidualne) I co chcesz osiągnąć z drużyną?
K.C: Nie mam specjalnych celów indywidualnych jeśli chodzi o bramki czy asysty. Obecnie moim priorytetem jest to, żeby przeciwnicy zdobywali ich jak najmniej, szczególnie po akcjach „moją” stroną. Oczywiście jeśli coś wpadnie na moje konto to super, ale zawsze powtarzam - dobro Drużyny przekładam nad swoje statystyki. Co do drugiej części pytania - nie chcę znowu skończyć sezonu na ostatnim miejscu, bo mamy po prostu za dużą jakość, żeby finalnie przeskakiwać tylko kluby, które wycofują się z rozgrywek. TOP8 lub TOP9 byłoby bardzo dobrym rezultatem, a górna połowa tabeli - wręcz fantastycznym. Wierzę, że jeśli ograniczymy błędy, to jesteśmy w stanie osiągnąć o wiele więcej niż to, co pokazywaliśmy w poprzednich latach.
Komentarze