B-klasa: Planowa wygrana z Pawłowem! Koncert Wiraszki!
W ostatnią środę, czyli Narodowe Święto Niepodległości rozgrywana była przedostatnia kolejka B-klasy w rundzie jesiennej. Widawa grała przed własną publicznością z zamykającym tabelę Pawłowem Trzebnickim. Przełamała się, wygrywając w sposób znaczący, ale nie to było wydarzeniem dnia. Tym było "wejście smoka" w wykonaniu Łukasza Wiraszki.
11 dzień listopada przyniósł nam przedostatnie starcie ligowe w 2020 roku i ostatnie na własnym boisku. Na Kominarską zawitali Błękitni Pawłów Trzebnicki, czyli zespół zamykający tabelę - nie posiadający w dorobku ani jednego punktu. Obowiązkiem Widawy było zatem zwyciężyć, a to zwycięstwo było jej potrzebne, aby podbudować morale, po ostatnich trzech meczach bez wygranej.
Trener Michał Pondel niestety nie mógł skorzystać z wielu ważnych zawodników. Z różnych powodów zagrać nie mogli: Arkadiusz Pawlak (zawieszenie za żółte kartki), Kamil Oleś, Tomasz Iwanicki, Patryk Żebryk, Wiktor Chmielewski i Maciej Adamczyk. Braki kadrowe zmusiły widawskiego szkoleniowca do eksperymentów i tym też sposobem pierwszy raz w sezonie zagraliśmy formacją 1:4:4:2, a w obronie zagrali tacy gracze jak Tomasz Słowiński, Krzysztof Oczeretko (tworzyli środek obrony), a na lewej flance zagrał Miłosz Jagodziński. Na bokach pomocy Gracjan Siwak i Rafał Dzietczyk, a w ataku Piotr Miklas i Jakub Bryś. Na ławce zasiedli natomiast: Konrad Śliwa, Hubert Szor, Robert Papiewski, Łukasz Wiraszka, Mateusz Hołyński (dla którego był to debiut w tym sezonie) oraz Ireneusz Paszek, który wrócił do grania po dwóch miesiącach przerwy.
Od samego początku spotkania staraliśmy się narzucić rywalowi swój styl grania, spychając go do głębokiej defensywy. Niestety mimo przewagi nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na dobrze broniącą się defensywę outsidera. Nie potrafiliśmy zrobić przewagi, nie udawało nam się również wykonanie tego przysłowiowego ostatniego zagrania. Jeżeli chodzi o sytuacje podbramkowe to górowali w nich Jakub Bryś i Gracjan Siwak. Pierwszy trzy razy stanął oko w oko z bramkarzem. Najpierw z woleja uderzając wprost w niego. Później po urwaniu się obrońcom - również trafiając wprost w niego i za trzecim uderzając...także wprost w niego! Jeżeli chodzi o drugiego to wielokrotnie świetnie wpadał z piłką w pole karne, ale tutaj podejmował złe decyzje. Dwa razy futbolówkę wbił zbyt lekko - tak, że obrońcy ją wyekspediowali, a dwukrotnie też jego płaskie uderzenia bramkarz wyłapywał. Co do rywali to parę razy przedostali się przed nasze pole karne, ale nie potrafili oddać strzału, który sprawiłby jakiekolwiek problemy Jakubowi Pondlowi. Dopiero w 30 minucie udało nam się sforsować defensywę rywali. Przechwyciliśmy piłkę w środku pola, ta po chwili trafiła do Piotra Miklasa, który uderzył bez zastanowienia tak, że piłka znalazła drogę do bramki tuż pod poprzeczką. 1:0. Kilka minut później dwa razy błysnął Krzysztof Oczeretko. Pierwszy jego strzał po centrze Miłosza Jagodzińskiego przeleciał tuż nad poprzeczką, ale drugi w identycznej sytuacji znalazł drogę do bramki. W "szesnastce" gracz z numerem "6" wyskoczył najwyżej i głową skierował piłkę do siatki. 2:0. Nie było to jednak ostatnie słowo wypowiedziane przez "Widawian" w pierwszej połowie. Widząc nieporadność kolegów z ofensywy do przodu zapędził się stoper Tomasz Słowiński. Przebojem wpadł z piłką w pole karne. Niczym Leo Messi wymanewrował dwóch przeciwników, a trzeci go w polu karnym sfaulował i sędzia podyktował rzut karny. Do jego wykonania podszedł Jagodziński i mocnym strzałem trafił na 3:0. Takim też wynikiem zakończyła się pierwsza odsłona.
W drugiej - obraz gry zmianie nie uległ. Nadal to Widawa była stroną przeważającą i w 58 minucie miała okazję na czwartego gola. W polu karnym faulowany był Piotr Miklas i sędzia podyktował drugą tego dnia "jedenastkę". Do jej wykonania ponownie podszedł Jagodziński, ale tym razem uderzył fatalnie i bramkarz jego uderzenie obronił. W kolejnej akcji na listę strzelców wpisać mógł się Konrad Chmielak (pełniący w tym meczu rolę kapitana), ale po zagraniu Brysia z lewej strony - trafił tylko i wyłącznie w słupek! Za trzecim razem w końcu znaleźliśmy sposób na strzelenie gola. Chmielak prostopadle zagrał do Brysia. Ten stanął oko w oko z bramkarzem i pewnym strzałem przy dalszym słupku go pokonał. 4:0. Gol ten jednak nie powinien zostać uznany, bowiem "Brysiu" był na spalonym. Nie mniej ile to razy sędzia mylił się na naszą niekorzyść, to trafienie jednak nie miało wielkiego wpływu na losy spotkania. W 60 minucie trener dokonał pierwszej zmiany, a na boisku pojawił się Łukasz Wiraszka. No i zaczęło się jego show! Dwie minuty po wejściu...wpisał się na listę strzelców. Z prawej strony piłkę w okolice piątego metra wrzucił Miklas, a tam Wiraszka wykorzystał niepewną interwencję bramkarza i strzałem z główki skierował futbolówkę do sieci. 5:0. Kilkadziesiąt sekund później "Wiracha" był po raz kolejny na ustach wszystkich. Świetną prostopadłą piłkę zagrał mu Mackiewicz. Ten przyjął ją kierunkowo i strzałem z linii pola karnego, strzałem mocnym, przy dalszym słupku nie dał szans bramkarzowi! 6:0. Dublet, ale to nie był koniec popisów zawodnika z numerem "13". W 68 minucie faulowany w polu karnym był Damian Brzoza i sędzia podyktował trzeci rzut karny dla nas. Jagodziński oddał piłkę Wiraszce, Słowiński Wiraszkę namaścił, no to też Wiraszce nie pozostało nic jak skompletować hattricka. Tak też się stało! Mocny strzał przy słupku, bramkarz nawet nie drgnął i mieliśmy już 7:0. W międzyczasie na murawie zameldował się Hubert Szor za Gracjana Siwaka. Po chwili zaś padł gol numer 8 i było to kolejne trafienie Wiraszki. Dopadł on do piłki przed polem karnym i precyzyjnym strzałem przy dalszym słupku trafił po raz czwarty! 8:0. Prawdziwy show rezerwowego - tego nikt przy Kominiarskiej się nie spodziewał, chyba nawet sam zainteresowany. W międzyczasie Pawłów wykreował sobie najgroźniejszą okazję w tym meczu. Strzał zza pola karnego, po którym z trudem, ale skutecznie piłkę na rzut rożny zbił J.Pondel. No i to byłoby na tyle, jeżeli chodzi o ofensywne popisy przyjezdnych w tym spotkaniu. Po tej akcji dokonane zostały kolejne dwie zmiany. Pondla w bramce zastąpił Śliwa, a na prawym skrzydle Miklasa - Papiewski. Do końca spotkania udało nam się strzelić jeszcze jednego gola, w którego zamieszani byli Szor i Jagodziński. Pierwszy świetnie zagrywał do drugiego, a drugi strzałem po ziemi zaskoczył kipera przeciwników, tym samym kompletując dublet. 9:0. Po tej sytuacji dokonane zostały ostatnie zmiany Brysia zmienił Hołyński, a Mackiewicza - Paszek. Do końca spotkania nic już wielkiego się nie wydarzyło. Mieliśmy co prawda strzały Szora czy Chmielaka, ale bez większych problemów poradził sobie z nimi bramkarz. Finalnie więc zwyciężyliśmy 9:0, Wiraszka strzelił cztery bramki i można było co świętować!
PS: Żeby nie było, że Rafał Dzietczyk był niewidoczny. Ok 55 minuty zgrał on świetnie piłkę w polu karnym do Miklasa, który uderzył mocno - tuż obok słupka.
Podsumowując mecz to zgarniamy jak najbardziej zasłużone trzy punkty, aplikujemy rywalom dziewięć goli, nie tracąc przy tym żadnego. Zachowane czyste konto. Cztery bramki Wiraszki - można umierać. Nie można jednak popadać w samozachwyt, bo wygrana w tym meczu, choć dająca przełamanie, była naszym obowiązkiem. Przed nami jeszcze jedno spotkanie. W najbliższą niedzielę, w Ozorowicach zagramy z liderem tabeli - Avią. Początek spotkania o godzinie 11:00! ;)
Komentarze