B-klasa: Z Wszemirowa bez punktów!
     Wczoraj w Święto Pracy rozegraliśmy pierwszy mecz ligowy w rundzie jesiennej. Udaliśmy się na obiekt do Wszemirowa na starcie z tamtejszą Spartą, czyli wiceliderem tabeli. Po zaciętym boju przegraliśmy 0:1, a o naszej przegranej zadecydował...błąd arbitra.
     W pierwszy dzień maja 2021 roku w końcu wróciliśmy do zmagań w grupie II wrocławskiej B-klasy. Wróciliśmy po prawie siedmiomiesięcznej przerwie. Na start udaliśmy się do Wszemirowa na starcie z wiceliderem tabeli, miejscową Spartą. Wiedzieliśmy, że czeka nas trudne spotkanie, bo "Spartanie" to bardzo wymagający przeciwnik, a na dodatek realnie walczy o awans do A-klasy. My jednak zamierzaliśmy podejść do tego spotkania bez kompleksów, chcąc zrehabilitować się za dotkliwą porażkę z rundy jesiennej.
      Co do składu na to spotkanie to był on dobry, ale nie był optymalny. Z różnych przyczyn nie mogli zagrać Tomasz Iwanicki, Hubert Szor, Dmytrii Budasov, Gracjan Siwak, Mateusz Hołyński, Patryk Żebryk i Robert Papiewski. Pozostali byli dostępni, a ogólnie to szykowały się dwa debiuty - obrońcy - Kamila Kusza i napastnika - Petro Zubrytskyiego. W pierwszym składzie trener Michał Pondel zdecydował się na taki oto zestaw kadrowy. W bramce - Jakub Pondel, w obronie od prawej strony Damian Brzoza, wcześniej wspominany Kusz, Kamil Oleś, Konrad Chmielak i Miłosz Jagodziński. W pomocy trójka: Dominik Tomczyk, Arkadiusz Pawlak i Rafał Dzietczyk. W ataku dwójka: Piotr Miklas i również wcześniej wspomniany Zubrytskyi. Na ławce zasiedli: Konrad Śliwa, Wiktor Chmielewski, Tomasz Słowiński, Marcin Mackiewicz, Maciej Adamczyk, Łukasz Wiraszka i Jakub Bryś.
     Od samego początku Wszemirów starał się narzucić swój styl gry, ale nasza drużyna skutecznie się broniła, chociaż jej defensorzy oraz bramkarz nie byli pewni w swoich interwencjach. W 7 minucie nasz bramkarz nie wyłapał płaskiego dośrodkowania z lewej strony, ale świetnie zaasekurował go Kamil Oleś i wybił piłkę tuż przed napastnikiem rywala. Sześć minut później już nie udało nam się zainterweniować. Zawodnik rywali wykorzystał bierność naszych obrońców, zszedł z piłką z prawej strony do środka i zagrał prostopadłe zagranie w kierunku napastnika. Snajper Wszemirowa był jednak na spalonym. Jaka decyzja? Powinien być spalony, ale nie tym razem. Sędzia kompletnie się pogubił, nie ujrzał 1,5 metrowego spalonego, a rywal wykorzystał sytuacje sam na sam i trafił na 1:0. Mimo protestów arbiter zdania nie zmienił i wynik więc pozostał dla nas niekorzystny. No cóż nie pierwszy raz i nie ostatni raz arbiter nas skrzywdził. Co nam pozostało? Ruszyć do odrabiania strat. Do końca pierwszej odsłony kilka razy zameldowaliśmy się pod bramką gospodarzy, ale albo uderzaliśmy niecelnie, albo zbyt lekko albo byliśmy blokowani przez świetnie zorganizowaną defensywę przeciwników. W odpowiedzi rywale próbowali nas skontrować lub zagrozić po stałych fragmentach gry, ale na szczęście i nasza obrona dobrze funkcjonowała. Najgroźniej pod naszą bramką zrobiło się w 40 minucie kiedy to jeden z rywali kąśliwie trafił w słupek. Konkretów jednak zabrakło i skończyło się jednobramkowym prowadzeniem Wszemirowa.
       W drugiej odsłonie nadal brakowało konkretnych sytuacji, a dominowała boiskowa walka. W 50 minucie rywal mógł podwyższyć prowadzenie, ale strzał napastnika rywali z pola karnego świetnie obronił nasz bramkarz (miał dwie takie interwencje w krótkim odstępie czasu). W odpowiedzi podobną sytuację miał Zubrytskyi, ale ten uderzył zbyt mocno - nad poprzeczką. W 57 minucie Chmielak przerwał groźnie zapowiadającą się kontrę i został ukarany żółtą kartką. Dwie minuty wcześniej na trener Pondel dokonał trzy zmiany. Brzozę, Tomczyka i Dzietczyka zastąpili odpowiednio Chmielewski, Mackiewicz i Bryś. Nasza gra się ożywiła, a oprócz Zubrytskyiego bardzo aktywny był jego imiennik - Miklas. To on był uwikłany w dwie najgroźniejsze sytuacje. Najpierw zmarnował sytuację sam na sam, a potem sam na sam niemalże pustą bramką. Po chwili jego kąśliwy strzał z ogromnymi problemami obronił bramkarz. W odpowiedzi rywale po rzucie wolnym trafili w poprzeczkę, a więc się działo. Nadal jednak bez konkretów. Minuty mijały. Trener dokonywał kolejnych zmian, chcąc odwrócił losy spotkania. Na murawie zameldowali się Adamczyk, Słowiński i Wiraszka, a opuścili je Oleś, Kusz i Miklas. Rywal w końcówce spotkania osiadł z sił i skupił się już na obronie korzystnego rezultatu (nie ma co się dziwić). Wszystko więc było na styku, a arbiter tego meczu sobie z tym nie radził. Kartki z obu stron (u nas za krytykę orzeczeń, a dokładniej za wskazanie, żeby się skoncentrował, bo niestety mecz drugiej drużyny z ósmą nie był spacerkiem jakby się mogło wydawać), szereg niezrozumiałych decyzji i nerwówka. Dobrze, że przynajmniej pięć minut sędzia doliczył (przy tej ilości zmian i przerw w grze był to jego psi obowiązek), co było jego najlepszą decyzją w tym meczu. Ostatecznie mimo sytuacji nie udaje nam się doprowadzić do remisu i wyjeżdżamy z Wszemirowa z porażką - 0:1.
     Teraz kilka kwestii formalnych na koniec. Rywalom gratulujemy wygranej i życzymy powodzenia, bo to fajna drużyna, z którą nigdy nie mieliśmy jakiś niesnasek. Godzimy się z porażką, bo nie byliśmy na tyle dobrzy, nie byliśmy na tyle skuteczni. Sędzia zapewne powie - trzeba było strzelić bramek. Jasne - trzeba było strzelić, ale gdy obie drużyny grają jak równy z równym, gdy mecz jest zacięty i gdy nie ma multum sytuacji z obu stron (bo obie ekipy dobrze bronią), wtedy decydują detale. A tym detalem była błędna decyzja sędziego przy golu, który padł ze spalonego. Gdyby nie ta decyzja mecz raczej zakończyłby się podziałem punktów. Ktoś powie - błędy sędziowskie się zdarzają. Jasne się zdarzają, tyle, że nie mogą być wynikiem arogancji lub zbyt luźnego podejścia do tematu. Tak gramy w B-klasie, więc Marciniaków na meczu spodziewać się nie możemy, ale jeżeli sędzia dostaje za swoją profesje pieniądze (jakie by one nie były), to musi się starać, bo mecz drugiej z ósmą drużyną to wcale nie musi być łatwe spotkanie do poprowadzenia. No właśnie oprócz sędziowania mecze się jeszcze prowadzi. Dobry sędzia wie kiedy nie zaogniać sytuacji, kiedy nie będąc pewnym nie podejmować pochopnej decyzji, a kiedy gwizdnąć gdy sytuacja może stać się później stykowa. Kiedy rozładować emocje. Tutaj jednak tego nie było, bo arbiter swoim sędziowaniem w pewnym momencie doprowadził do ostrej gry, a i niepotrzebnych emocji. Kto zna nas i Wszemirów to wie, że boiskowymi chamami nie jesteśmy. Nie jesteśmy przepisowymi laikami. Mamy w swoich szeregach osoby, które wiedzą co to znaczy sędziować mecze w niższych ligach czy też studiują przepisy regularnie. Sędziowanie nie jest to łatwe, trzeba być jednak tłem dla widowiska sportowego (jakie by one nie było). Gdy mówi się więcej o arbitrze niż o meczu to nie jest to dobre. Zatem niech ten mecz będzie nauką dla nas wszystkich i żeby było już tylko lepiej.
B-klasa:
Sparta Wszemirów - Tomtex Widawa Wrocław 1:0 (1:0)
Rozkład bramek:
1:0 - gol dla Wszemirowa (13 minuta)
Skład: Jakub Pondel (BR); Damian Brzoza (55' Wiktor Chmielewski), Kamil Kusz (70' Maciej Adamczyk), Kamil Oleś (70' Tomasz Słowiński), Konrad Chmielak (K), Miłosz Jagodziński; Rafał Dzietczyk (55' Marcin Mackiewicz), Arkadiusz Pawlak, Dominik Tomczyk (55' Jakub Bryś); Piotr Miklas (80' Łukasz Wiraszka), Petro Zubrytskyi
Niewykorzystana zmiana: Konrad Śliwa (BR)
Żółte kartki: Chmielak (faul), Słowiński i M.Pondel (krytyka orzeczeń sędziowskich)
Sędziował: Dariusz Mierzejewski (KS Wrocław)
Autor: Tomtex