B-klasa: Nerwy na własne życzenie
W minioną niedzielę Tomtex Widawa Wrocław rozgrywał czwarty mecz w rundzie jesiennej sezonu 2021/2022 w grupie II wrocławskiej B-klasy. "Widawianie" przed własną publicznością podejmowali zespół z drugiej połowy tabeli - Spartę Będkowo. Podopieczni Michała Pondla wygrali w sposób jak najbardziej zasłużony, ale poprzez swoją indolencję strzelecką stworzyli sobie kilka nerwowych sytuacji.
19 dzień września przyniósł w grupie II wrocławskiej B-klasy czwartą kolejkę spotkań. Pierwsza drużyna Widawy przy Kominiarskiej podejmowała Spartę Będkowo. Rywala z którym miała bardzo dobry bilans gier. W domu nigdy z tą drużyną nie przegraliśmy, tracąc zaledwie jednego, jedynego gola. Nie można było jednak żyć historią, trzeba było uwzględniać obecne realia, a te były takie. Widawa od początku sezonu boryka się z problemami kadrowymi, a "Spartanie" przebudowali swój skład i zamierzają ugrać coś więcej niż w poprzedniej kampanii ligowej. Co do naszej drużyny to trener Michał Pondel posiadał 14 zawodników. W dalszym ciągu nie mógł skorzystać z: Rafała Dzietczyka, Miłosza Jagodzińskiego, Wiktora Chmielewskiego, Macieja Adamczyka, Piotra Miklasa, Mateusza Hołyńskiego i Jakuba Jankowskiego. Na dodatek z gry z powodu choroby wypadł Arkadiusz Pawlak. Żeby poszerzyć ławkę rezerwowych trener musiał sięgnąć po jednego ze swoich "dżokerów", po widawską legendę - Grzegorza Kozła. Co do wyjściowej jedenastki to było w niej sporo zmian. Do bramki wrócił Jakub Pondel. Obronę tworzyli: Damian Brzoza, Tomasz Iwanicki, Tomasz Słowiński, Marcin Mackiewicz i Dima Budasov. W środku pola wystąpili: Konrad Chmielak i Kamil Kusz, a w ataku Petro Zubrytskyi, Dominik Tomczyk i Jakub Bryś. Na ławce zasiedli Robert Papiewski, Łukasz Wiraszka i wcześniej wspomniany Grzegorz Kozioł. Mieliśmy jednak proste zadanie - zrehabilitować się z poprzednią wpadkę z Ujeźdźcem Wielkim i wygrać przed własnymi kibicami.
Od pierwszego gwizdka sędziego byliśmy stroną przeważającą, przez 3/4 czasu "siedząc" na połowie przeciwnika, który nastawiony był na głęboką obronę i kontrataki. Mecz zaczął się najlepiej jak mógł. Szybko rozegrana akcja. Mackiewicz zagrał na prawą stronę do Brzozy, który zacentrował piłkę z prawego skrzydła. Tą po drodze przepuścił Tomczyk i trafiła ona do Brysia znajdującego się na bliższym słupku, który uderzył mocno, tak, że futbolówka po interwencji bramkarza wpadła do siatki. 1:0. Szybko strzelony gol nas nie zadowalał i dążyliśmy do strzelania kolejnych. Aktywni byli Kusz, Zubrytskyi, Bryś, Chmielak, a także Tomczyk. Pierwszemu piłka wybitnie nie siedziała - ani na nodze, ani na głowie. W tym pierwszym wypadku kilka razy z jego uderzeniami poradził sobie bramkarz, w drugim brakowało centymetrów. Zubrytskyi strzelał mocno i ładnie, ale nad lub tuż obok słupka. Chmielak nie strzelał tak często, ale po pięknej klepce ze Słowińskim mógł trafić, lecz uderzył tuż obok słupka. Co do Brysia i Tomczyka to oni byli najbliżej strzelenia kolejnych bramek, ale przegrali sytuacje sam na sam z bramkarzem. Zamiast prowadzić 3,4 golami na skutek prostych, niewymuszonych błędów w komunikacji czy w rozegraniu rywal dwa razy groźnie zagroził bramce J.Pondla. Raz lewoskrzydłowy Będkowa po wymenewrowaniu Brzozy i Mackiewcza w sytuacji sam na sam uderzył tuż obok dalszego słupka. W drugim przypadku prawoskrzydłowy zacentrował zbyt lekko i bez problemów futbolówkę wyłapał bezrobotny przez większą ilość czasu - J.Pondel. Poza tym goście uciekali się głównie do dalekich zagrań na rosłego napastnika, z których większych konkretów nie było. Po pierwszych 45 minutach prowadziliśmy zatem zaledwie 1:0. Dlaczego tak było? Brakowało szczęścia i skuteczności, a pomagali temu ofiarnie broniący defensorzy i bramkarz Sparty.
W drugą odsłonę weszliśmy tak dobrze jak w pierwszą, ale w dalszej fazie meczu nie atakowaliśmy już z takim animuszem. W 49 minucie po centrze Kamila Kusza z lewej strony akcję na dalszym słupku strzałem głową zamknął Jakub Bryś i mieliśmy 2:0. Po chwili były jeszcze sytuacje, aby strzelić gola numer 3 czy nawet 4. W zamieszaniu pod bramką Kusz przeniósł futbolówkę tuż nad poprzeczką. Po chwili uderzenie jednego z naszych rywale wybili z pustej bramki. Podwyższyć prowadzenie mógł również Bryś, tym samym kompletując hattricka, ale zamiast strzelać w sytuacji sam na sam, niezbyt dobrze podał do boku do Tomczyka, który nie miał przygotowanej pozycji i cały atak wyhamował. Z czasem nasza gra również wyhamowała. Nie graliśmy już z takim polotem, popełnialiśmy wiele błędów w rozegraniu, a kilku naszych graczy nie trzymało się swoich pozycji na boisku. Stąd też mieliśmy rzut karny dla Będkowa, gdzie Iwanicki nie wybił piłki, a Budasov sfaulował napastnika Sparty. Była 60 minuta, do piłki nie podszedł sam poszkodowany, a inny zawodnik przyjezdnych i strzałem po ziemi zaskoczył J.Pondla. 2:1. No i w tym momencie zaczęła się nerwówka. Rywal po golu kontaktowym dostał "pozytywnego kopa" i miał wielką ochotę doprowadzić do remisu. Parę sytuacji sobie wypracował. Raz świetnie strzał napastnika rywali obronił nasz bramkarz, dwukrotnie rywale strzelając z pola karnego uderzyli tuż obok słupka, a raz nie zamknęli dobrego dośrodkowania z rzutu rożnego. Trener Michał Pondel musiał reagować i reagował zmianami. Najpierw w 60 minucie wpuścił na plac boju Kozła, który zastąpił Brzozę. Po chwili Tomczyka zamienił Papiewskim. No i nasza gra nieco się ożywiła. W 65 minucie Bryś mógł mieć asystę. Zgarnął piłkę przed daleko wychodzącym z własnej bramki bramkarzem i zagrał ją do Zubrytskyiego. Ten wyprzedził obrońców, ale jego strzał z szóstego metra nieznacznie minął słupek (w bramce byli już tylko obrońcy). Po chwili Zubrytskyi znowu szarżował, ale znów posłał piłkę obok bramki. Bardzo dobrą zmianę dał Papiewski, który zaczął od tego, że nie zamknął dobrego zagrania Kozła z lewej strony. W 75 minucie mieliśmy przerywnik od zachwytów nad Papiewskim, bo sam wywalczył i karnego strzelił Chmielak i tym samym uspokoił sytuację. 3:1. Wracając jednak do Roberta to w 85 minucie po podaniu Wiraszki, który pojawił się dwie minuty wcześniej na murawie zmieniając Brysia, huknął z powietrza tuż nad poprzeczką, a za trzecim razem cieszył się z gola. Sprytnie piłkę w pole karne zacentrował na bliższy słupek Kusz, a Papiewski kapitalnym strzałem z lewej nogi pod poprzeczkę nie dał szans bramkarzowi! 4:1. W końcówce jeszcze asystę Słowińskiemu zabrał Wiraszka, który nie odnalazł się w kotle pod bramką Będkowa. Finalnie zatem wygraliśmy 4:1, rywal nam kilka razy krwi napsuł, ale trzeba powiedzieć, że zapisujemy sobie trzy ważne i jak najbardziej zasłużone punkty.
B-klasa:
Tomtex Widawa Wrocław - Sparta Będkowo 4:1 (1:0)
Bramki: 2x Bryś, Chmielak, Papiewski
Żółta kartka: Kozioł (za faul)
Rozkład bramek:
1:0 - Bryś as. Brzoza (4 minuta)
2:0 - Bryś as. Kusz (49 minuta)
2:1 - gol dla Będkowa (59 minuta - rzut karny)
3:1 - Chmielak - rzut karny (75 minuta)
4:1 - Papiewski as. Kusz (87 minuta)
Skład: Jakub Pondel (BR); Damian Brzoza (60' Grzegorz Kozioł), Marcin Mackiewicz, Tomasz Słowiński, Tomasz Iwanicki, Dmytrii Budasov; Kamil Kusz, Konrad Chmielak (K); Dominik Tomczyk (70' Robert Papiewski), Jakub Bryś (83' Łukasz Wiraszka), Petro Zubrytskyi
Sędziował: Bartosz Terka (KS Wrocław)
      Pierwszy zespół Widawy rozgrywał dzisiaj czwarty mecz w rundzie jesiennej sezonu 2021/2022. Tym razem rywalem naszej drużyny była Sparta Będkowo. Przez całe spotkanie nasz zespół dominował, ale nie potrafił swojej przewagi odpowiednio udokumentować. Sprawa powinna rozstrzygnąć się w pierwszej połowie. Nasza indolencja strzelecka i proste, niewymuszone błędy powodowały, że Będkowo w drugiej odsłonie mogło uwierzyć w siebie i stworzyć sobie kilka szybkich kontr. Na szczęście to my nadal dyktowaliśmy warunki gry, strzeliliśmy kolejne gole i ostatecznie wygraliśmy - 4:1. Teraz czeka nas pauza, ale trenujemy normalnie - we wtorek i czwartek o 18:30.