A-klasa: Nerwówka na własne życzenie
Za nami przed, przedostatnie spotkanie w sezonie 2023/2024 A-klasy. Nasz pierwszy zespół rywalizował w Wielkiej Lipie z miejscowym Sokołem. Chociaż faworytem tego starcia byli gospodarze to nasz zespół nie zamierzał łatwo się poddawać. No i się nie poddał, przywożąc na Kominiarską trzy punkty.
Z Wielką Lipą chcieliśmy przedłużyć serię zwycięstw i wygrać po raz trzeci z rzędu. Wiedzieliśmy jednak, że nie będzie to łatwe, bowiem rywal po pierwsze grał przed własnymi kibicami. Po drugie zgromadził 8 punktów więcej od nas, a po trzecie posiada doświadczony skład z kilkoma zawodnikami z przeszłością w wyższych ligach. My z tymi doświadczonymi, ze względu na swoje o wiele mniejsze doświadczenie grać nie lubimy. Na dodatek trener Michał Pondel jak to w ostatnim czasie bywa nie mógł skorzystać z jeszcze większej ilości graczy niż dotychczas. W dalszym ciągu grać nie mogą Dzietczyk, Borysewicz i Szendzielorz. Znów nieobecni byli Hejtota i Kolmyk, a do tego grona doszedł jeszcze kontuzjowany Miklas. Na szczęście do kadry wrócili Frankowski i Zawada. Wyjściowy skład nie różnił się wielce od tego przeciwko Maślicom. Jedyna zmiana to wejście Zawady w miejsce Miklasa. Na ławce zasiedli natomiast Łyczba, Słowiński, Papiewski, Frankowski i Adamczyk.
Początek spotkania należał do gospodarzy, którzy szybkim przeniesieniem piłki w okolice naszego pola karnego starał się zaskoczyć widawską defensywę. Było z tego kilka strzałów z dystansu, ale na nasze szczęście były one niecelne. Gdy miejscowi się nieco zmęczyli to nasz zespół zaczął przejmować inicjatywę, ale jego akcje nie były takie jakie być powinny. Wrzutki z bocznych sektorów były albo przeciągnięte albo dobrze zbijali je obrońcy Wielkiej Lipy. Strzałów początkowo w ogóle nie było, a jak już były jakieś próby to zablokowane. W pewnym momencie na murawie stworzyła się ogromna przestrzeń między formacjami, a w takiej sytuacji ciężko o efektywną grę. Była ona natomiast bardzo intensywna - taka "wolna amerykanka", gdzie wielu zawodników pozwalało innym zawodnikom (z drużyny przeciwnej) na zbyt wiele, a wystarczyło tylko trzymać się swoich pozycji i wyjściowego ustawienia. Po widawskiej stronie szwankował przede wszystkim środek pola, gdzie było widać, że jego lider - Zawada jest jakiś nieswój (jak się później okazało, chłopaczyna się po prostu nie wyspał). Obrona nie raz toczyła więc boje 1 na 1, 2 na 2 czy 3 na 3 i na szczęście dobrze te akcje "kasowała". Z przodu natomiast często mieliśmy tylko Jankowskiego z Sawickim i dopiero po czasie do gry podchodzili Stanek, Lamek i Gołdyn. Ogólnie jak to powiedziałby nasz trener: "to wszystko wygląda nie tak jak powinno". Z czasem jednak zaczęliśmy w końcu zagrażać bramce przeciwników. Uderzenie Jankowskiego z woleja, z pola karnego na raty wyłapał bramkarz, a po mocnym strzale Stanka z trudem przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Obie drużyny nie radząc sobie z elementami gry pozycyjnej, swojej szansy szukały po stałych fragmentach i to właśnie po takowym Widawa wyszła na prowadzenie. Wrzutka Sawickiego na pole karne. Obrońcy Wielkiej Lipy wybijają futbolówkę na 16-20 metr od bramki. Do tej dopada Zawada i pięknym strzałem pod poprzeczkę pokonuje bramkarza przeciwników. 1:0. Do końca pierwszej połowy, mimo prób z obu stron nic już wielkiego się nie wydarzyło i z taką przewagą schodziliśmy na przerwę.
Mimo, że nie wszystko wyglądało dobrze w wykonaniu widawskiej ekipy, trener Pondel nie zdecydował się na dokonanie zmian i jak się okazało była to dobra decyzja. Wielka Lipa od początku starała się przejąć inicjatywę, ale jej atak pozycyjny kończył się na niecelnych przerzutach, zablokowanych uderzeniach czy innych groźnych stratach. My natomiast mogliśmy wyprowadzać kontrataki i to nam się udawało. W 58 minucie po jednym z takowych w końcu podwyższyliśmy rezultat. Sawicki zgrał piłkę Jankowskiemu, a ten uderzeniem z okolic 10 metra, przy dalszym słupku trafił na 2:0. Nie minęły dwie minuty, a było już 3:0. Zaczęło się jednak od dobrze przeczytanego zagrania przeciwników przez Glinkę, który uprzedził oddającego strzał rywala i podaniem z pierwszej piłki uruchomił na lewym skrzydle Stanka. Ten popędził kilkadziesiąt metrów w okolice pola karnego rywali i odegrał do Sawickiego, który w tempo w szesnastkę podał jeszcze do Jankowskiego, który uderzeniem z bliska skompletował dublet. 3:0. Po tym golu mogliśmy trafić na 4:0 i totalnie rozbić gospodarzy, lecz tym razem Jankowski w dobrej sytuacji został zablokowany, a w kolejnej, z główki uderzył obok słupka. Zamiast "zabić mecz" to swoją niefrasobliwością daliśmy tlen Sokołowi. Rzut wolny na 30 metrze, dobra wrzutka kapitana na dalszy słupek, a tam nabiegający, niekryty przez nikogo przeciwnik uderzeniem głową trafia przy dalszym słupku. 3:1. No i w pizdu, znów bez czystego konta. Przy dwubramkowej przewadze gra nadal była wyrównana i nadal wyglądała tak samo. Rywal grał pozycyjnie, narażając się na kontry, a my się broniliśmy i te kontry wyprowadzaliśmy. Niestety w dalszym ciągu brakowało tej skuteczności, a i w obronie do coraz to lepszych sytuacji przeciwnicy dochodzili. Trzeba było zatem reagować i trener Widawy zareagował dwoma zmianami. Najpierw Sawicki został zastąpiony przez Papiewskiego, a później Nowocienia zmienił Łyczba. No i ten pierwszy wpisał się do protokołu, ale po stronie asyst. Dobra wrzutka z bocznego sektora na Jankowskiego, który uderzeniem z główki skompletował hattricka i z tego co kojarzymy był to hattrick klasyczny (lewa noga, prawa noga i głowa). 4:1. No ładny wynik, sporo akcji, ale my jesteśmy Widawa i nie lubimy łatwych meczów. Zamiast wybić rywalom chęć grania w piłkę, to my dajemy im nadzieje na dobry wynik. W 79 minucie nasi zawodnicy postanowili się nie zaasekurować. Przysnął w tej sytuacji Zawada, który zrobiłby krok w tył i wybiłby piłkę, a tak to przeciwnik przyjął ją sobie bez żadnej obstawy na środku pola karnego (tak przy linii 16 metra) i uderzeniem z powietrza pokonał J.Pondla. Jak się później okazało przy tym uderzeniu był jeszcze rykoszet od spóźnionego Łyczby. 4:2. Zostało 10 minut do końca, a więc wszystko mogło się zdarzyć. Jeśli chodzi o akcje Sokoła to miał on poprzeczkę i dwa uderzenia, które udanie odbił nasz bramkarz. My z kolei szereg szybkich ataków, ale bez porządnego zakończenia. Uderzenia Stanka były zbyt lekkie lub zbyt silne. Jankowski nie raz zamiast strzelać czy podawał, to wchodził w drybling. Taka dziwna gra udzielała się też Papiewskiemu i Lamkowi. Zamiast na spokojnie, to wszystko robiliśmy nerwowo, tak jakbyśmy to my przegrywali a nie nasi przeciwnicy. W końcówce spotkania były jeszcze trzy zmiany Frankowski wszedł za Gołdyna, Słowiński za Jankowskiego, a Adamczyk za Zawadę. No i jeszcze raz do końca meczu się wynik zmienił. To nie my strzeliliśmy, a nasi oponenci, lecz nie obyło się bez naszej pomocy. Znów pozwoliliśmy oddać strzał zza pola karnego, który świetnie do boku odbił J.Pondel. Do odbitej piłki nikt nie zamierzył wystartować oprócz 2 rywali i...jednego Padiaska. Pech chciał, że Padiasek nie zdążył, jego wślizg okazał się faulem i sędzia podyktował rzut karny i wlepił naszemu żółty kartonik. Rzut karny został pewnie wykonany, ale nasz bramkarz wyczuł intencje strzelca i zabrakło mu dłoni, żeby zanotować kapitalną interwencję. 4:3. Na szczęście był to ostatni akcent tego spotkania. Dwie minuty później sędzia zakończył zawody i Widawa mogła cieszyć się z trzeciej wygranej w tym sezonie.
Nawiązując do tytułu relacji. Na przekroju całego spotkania byliśmy drużyną lepszą i zanotowaliśmy zasłużoną wygraną. Niestety na własne życzenie sprawiliśmy sobie nerwową końcówkę. Tak to niestety u nas w tym sezonie jest i ciągle musimy się uczyć, żeby "mecze zabijać" i grać odpowiedzialnie. Nad tym będziemy pracować na treningach, które już w najbliższy wtorek i czwartek. A w przyszłą sobotę powalczymy o czwarte z rzędu zwycięstwo. Zagramy o 17 na Kominiarskiej z Parasolem Wrocław. Mecz ten na pewno nie będzie łatwy, ale już teraz na niego zapraszamy.
A-klasa:
Sokół Wielka Lipa - Tomtex Widawa Wrocław 3:4 (0:1)
Bramki: 3x Jankowski, Zawada
Rozkład bramek:
0:1 - Zawada bez asysty (31 minuta)
0:2 - Jankowski as. Sawicki (58 minuta)
0:3 - Jankowski as. Sawicki (60 minuta)
1:3 - gol dla Wielkiej Lipy (66 minuta)
1:4 - Jankowski as. Papiewski (77 minuta)
2:4 - gol dla Wielkiej Lipy (79 minuta)
3:4 - gol dla Wielkiej Lipy (90 minuta - rzut karny)
Skład: Jakub Pondel; Kamil Gołdyn (78' Kamil Frankowski), Sebastian Glinka, Rafał Padiasek, Miłosz Jagodziński, Sebastian Stanek; Konrad Nowocień (70' Adrian Łyczba), Dominik Zawada (88' Maciej Adamczyk), Tomasz Lamek; Jakub Jankowski (85' Tomasz Słowiński), Kuba Sawicki (68' Robert Papiewski)
Żółta kartka: Padiasek (90' za faul)
CZY WIESZ, ŻE...

- Zwycięstwo z Wielką Lipą było 160 wygranym meczem ligowym w historii naszego klubu
- Już tylko jednego występu brakuje Miłoszowi Jagodzińskiemu do 200 spotkań ligowych rozegranych w widawskich barwach. Jedynym zawodnikiem, który zagrał w większej ilości spotkań jest Tomasz Słowiński. Ten ma na koncie 212 występów.
- Dzięki zdobytemu hattrickowi Jakub Jankowski wskoczył na czwarte miejsce w tabeli najlepszych strzelców Widawy w historii. Do tej pory popularny "Lukaku" strzelił 53 gole i wyprzedził w tej klasyfikacji dwie widawskie legendy Tomaszów Słowińskiego i Pondla (52 trafienia). Do trzeciego Piotra Miklasa Jankowski traci 26 bramek. Wiceliderem jest Radosław Dudek z 99 golami, a 100 trafień ma Jakub Bryś, który jest liderem.