A-klasa: Demony z poprzedniego sezonu wciąż żywe
Ostatnia niedziela sierpnia przyniosła pierwszy domowy mecz Widawy w sezonie 2024/2025. Zespół Michała Pondla przy Kominiarskiej mierzył się z Parasolem Wrocław, czyli przeciwnikiem, z którym dwa ostatnie mecze przegrał. Teraz "Widawianie" złą kartę zamierzali odwrócić, ale ta sztuka im się nie udała. Przegrali minimalnie, w "ulubionym" dla siebie stosunku bramek...2:3.
W bardzo pogodny, bardzo ciepły, ale też wietrzny dzień przyszło naszej drużynie mierzyć się w pierwszym meczu przed własną publicznością. Rywalem był Parasol Wrocław, z którym przy Kominiarskiej jeszcze nigdy wcześniej nie wygraliśmy. Teraz chcieliśmy złą kartę odwrócić, lecz wiedzieliśmy, że łatwo nie będzie. Młody zespół trenera Amadeusza Izydorczaka chciał za wszelką cenę zmazać plamę po wysokiej porażce w Żmigrodzie. My chcieliśmy poprawić się po remisie w Brzeźnie, gdzie mogliśmy zgarnąć trzy oczka.
U nas kadra optymalna nie była, ale też nie była zła. Nie była też tak szeroka jak w Brzeźnie, bowiem wynosiła 16, a nie 20 zawodników. Z różnych przyczyn w meczu zagrać nie mogli: Dawid Kowalski, Daniel Garbaty, Adrian Łyczba, Tomasz Lamek, a także nieobecni od dłuższego czasu - Konrad Nowocień, Piotr Miklas i Jakub Jankowski. Wyjściowa "jedenastka" nie różniła się znacznie od tej z Brzeźna. Zamiast Garbatego w pierwszym składzie wyszedł Frankowski, a Papiewskiego zastąpił Dzietczyk.
Początek meczu był dosyć żwawy, ale to Parasol lepiej ten okres gry wykorzystał. Już w 6 minucie wykreował pierwszą akcję i...otworzył wynik spotkania. Rzut wolny z prawej strony. Centrostrzał na bramkę J.Pondla i...mamy bramkę. Niestety nasz bramkarz źle obliczył tor lotu piłki i dał się przelobować. 0:1. Zaczęliśmy zatem od "gonga" i trudno było nam się pozbierać, chociaż mocno tego chcieliśmy. Graliśmy jednak zbyt pochopnie, a co za tym idzie - chaotycznie. Jeszcze do 25 metra dobrze operowaliśmy piłką, lecz później za każdym razem brakowało tego czegoś. Otwarcia wolnej przestrzeni czy po prostu decyzji o strzale. Jedyne co mogliśmy więc odnotować to niecelne uderzenie Vasyliuka sprzed pola karnego. Próbę Stanka z szesnastki i Szendzielorza wyłapany przez bramkarza. Pod tym względem rywal był zdecydowanie groźniejszy. Najpierw jeden z jego graczy z dystansu huknął w poprzeczkę. Później uderzył tuż obok spojenia, a na końcu była sytuacja sam na sam, którą nasz kiper świetnie wybronił. Nie dał rady jednak wybronić sam na sam z 39 minuty. Szybka kontra Parasola. Złe ustawienie naszej defensywy i zawodnik w czerwonym trykocie z prawej strony trafił po ziemi, obok wychodzącego z bramki J.Pondla. 0:2. W końcówce pierwszej odsłony to nasz zespół przycisnął i powinien strzelić przynajmniej gola kontaktowego. Najpierw po zgraniu piłki przez Szendzielorza na dalszym słupku akcji dobrze nie zamknął Stanek (uderzył tylko i wyłącznie w boczną siatkę). Potem po kolejnej bardzo dobrej piłce od Szendzielorza gola powinien strzelić Dzietczyk, ale z pięciu metrów, na wślizgu uderzył tak, że świetną paradą popisać zdołał się bramkarz Parasola. Do przerwy mógł być remis, a było dwubramkowe prowadzenie przyjezdnych.
Mimo wszystko trener Michał Pondel nie zamierzał niczego w kadrze zmieniać i jak się okazało była to dobra decyzja. Od początku drugiej połowy jego zawodnicy wzięli się do roboty. Mocno przycisnęli przeciwników i to miało swoje efekty w licznych akcjach. Najpierw strzał z bliska Szendzielorza obronił bramkarz. Później ten sam zawodnik z 11 metra uderzył tuż obok słupka. Za trzecim razem, co prawda nie on, ale Dzietczyk pokazał jak skierować piłkę do siatki. Dobra wrzutka z boku w wykonaniu Jagodzińskiego. Strzał Dzietczyka z główki, zasłonięty przez Stanka bramkarz i piłka wpada do siatki tuż przy słupku. 1:2. No i zaczyna się robić ciekawie. Po chwili stan rywalizacji po dobrym dośrodkowaniu Kotusa powinien wyrównać Padiasek, ale z bliska, z główki uderzył tuż nad bramką. Nie udało się jednak trafić do siatki i z czasem gra się ustabilizowała. Kilka ciekawych akcji przeprowadzili goście i dwa razy po takowych zmuszony był interweniować J.Pondel. Chcąc jeszcze bardziej podkręcić tempo widawski szkoleniowiec wymienił dwóch zawodników. Dzietczyka zastąpił Basty, a Stanek przeniósł się do ataku, a Kotus został zmieniony przez Papiewskiego. Była jeszcze zmiana Vasyliuka na Buszkę. No i ten ostatni w jednej akcji zrobił spore zagrożenie. Po wrzutce z prawej strony, w ostatniej chwili piłkę z głowy ściągnął mu bramkarz. Wydawało się, że gol dający wyrównanie Widawie jest tylko i wyłącznie kwestią czasu, a tutaj przydarzył się kolejny dziecinny błąd i w 69 minucie zrobiło się 1:3. Samozwańcza akcja gracza Parasola przy linii bocznej boiska. Wydaje się, że trzech graczy Widawy go powstrzyma (Vasyliuk, Frankowski, Padiasek). Niestety nasze trio się nie dogadało, a gracz Parasola przerzucił sobie piłkę nad jednym, wykorzystał niezdecydowanie drugiego i brak krycia przez trzeciego i uderzeniem z woleja z 8 metra pokonał J.Pondla. No szkoda było strzępić ryja, jak to mawiał klasyk. Nasza sytuacja była coraz bardziej niekorzystna, były też więc ostatnie zmiany. Glinkę zastąpił Słowiński, a Tomczyk wszedł za Szendzielorza. No i się nieco znów ruszyło. W 79 minucie złapaliśmy kontakt po mocnym uderzeniu Zawady i rykoszecie od jednego z obrońców, który został zakwalifikowany jako trafienie samobójcze. 2:3. W końcówce meczu mimo prób, było w naszych poczynaniach sporo chaosu, sporo złych decyzji. Były też kartki dla Padiaska za niesportowe zachowanie i Jagodzińskiego za faul (w pierwszej połowie żółtko za faul otrzymał Zawada). Mieliśmy też jedną akcję i przewrotkę Stanka, po której bramkarz pewnie wyłapał futbolówkę. Ostatecznie jednak wynik już zmianie nie uległ i z wygranej - 3:2 cieszył się Parasol.
Przegrywamy pierwszy mecz w tym sezonie i jest to porażka 2:3, czyli rezultat, który prześladował nas w ubiegłym sezonie. Czy była szansa wygrać? Była. Popełniliśmy jednak zbyt wiele błędów w obronie, a w ataku nie potrafiliśmy być wystarczająco dobrzy. Teraz musimy wyciągnąć wnioski z tej porażki, żeby w niedalekiej przyszłości w końcu zgarnąć pełną pulę. Rywalom dziękujemy za mecz, a my sami przygotowujemy się do starcia pucharowego z Oleśnicą i ligowego w Gądkowicach.
A-klasa:
Tomtex Widawa Wrocław - Parasol Wrocław 2:3 (0:2)
Bramki: Dzietczyk, samobójcza
Rozkład bramek:
0:1 - gol dla Parasola (6 minuta - rzut wolny)
0:2 - gol dla Parasola (39 minut)
1:2 - Dzietczyk as. Jagodziński (52 minuta)
1:3 - gol dla Parasola (69 minuta)
2:3 - samobójcza (79 minuta)
Skład: Jakub Pondel (BR); Valerii Vasyliuk (70' Bartosz Buszka), Kamil Frankowski, Rafał Padiasek, Sebastian Glinka (75' Tomasz Słowiński), Sebastian Stanek; Dominik Zawada, Miłosz Jagodziński, Bartłomiej Kotus (65' Robert Papiewski); Brajan Szendzielorz (75' Dominik Tomczyk), Rafał Dzietczyk (60' Kacper Basty)
Żółte kartki: Zawada (20' - faul), Padiasek (88' - niesportowe zachowanie), Jagodziński (89' - faul)