Widawanie po meczach...

Widawanie po meczach...

Pewne problemy techniczne sprawiły, że nie udało się od razu wrzucić wywiadów po meczach z Sołtysowicami i Miliczem, które odbyły się pod koniec sierpnia. Dzisiaj nadrabiamy te zaległości i dorzucamy jeszcze wypowiedzi po meczach z ostatniego weekendu.

Po klęsce w Miliczu (przyp. 0:6) wypowiedział się bramkarz "Jedynki" - Jakub Pondel, a po blamażu na Sołtysowicach (przyp. 0:10) swoje zdanie przedstawił obrońca "Dwójki" - Dominik Salamon. Zaczynamy od wypowiedzi golkipera:

R: Zawsze lepiej wypowiedzi dawać po wygranych meczach niż po porażkach, zwłaszcza wysokich. W Miliczu takową odnieśliście (przyp. 0:6) i jakbyś miał powiedzieć co było przyczyną tak wysokiej klęski?

J.P: Wiadomo, że lepiej wypowiadać się po udanych meczach, ale i po tych gorszych trzeba stanąć do tablicy. Kolejny mecz wyjazdowy, kolejny z ligowym potentatem i kolejny wysoko przegrany. Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy? Można szukać wiele wymówek. A bo to rewolucja kadrowa, a to eksperymentalne zestawienie obrony, a tak w ogóle to jesteśmy młodym zespołem i brakuje nam doświadczenia. Nie mamy zamiaru szukać wymówek i robimy wszystko by nasza gra wyglądała coraz lepiej. Do tego potrzebny jest czas i zaangażowanie zawodników. Jeśli wyżej wymienione czynniki będą ze sobą współgrać to takie rezultaty będą ostatnimi w obecnej kampanii ligowej.

R: Trudno porównywać mecze w Skokowej i Miliczu do domowego starcia z Korzeńskiem. Tutaj i poziom rywala inny i też inaczej Widawa wygląda przy Kominiarskiej niż w delegacjach. Poprzedni sezon dobitnie to pokazał, aczkolwiek udawało Wam się rozegrać na wyjazdach kilka dobrych spotkań. Co jest na początku tego sezonu nie tak, że w trzech meczach na wyjeździe odnieśliście trzy porażki - w Zbytowej, Skokowej i Miliczu, strzelając przy tym zaledwie jednego gola?

J.P: Gorsza forma na wyjazdach? To w sumie nasza tradycja. U siebie czujemy się mocni. pewni siebie i "ściany" nam sprzyjają. Jednakże żeby zapewnić sobie spokojny ligowy byt musimy zacząć punktować na obcych terenach. Odniesienie trzech porażek boli, a także strzelenie w tych spotkaniach zaledwie jednej bramki. Wydaje mi się, że w tych spotkaniach nie graliśmy swojej piłki, czuliśmy zbyt duży respekt do przeciwników i oddawaliśmy plac gry. Musimy zacząć narzucać swój styl także poza Kominiarską.

R: Latem w klubie doszło do sporych zmian kadrowych. Przyszło wielu nowych graczy i też młodych graczy. Kilku odeszło. Niewątpliwie to też ma wpływ na grę Widawy. Potwierdza to fakt, że Ty mając 23 lata jesteś obecnie jednym z bardziej doświadczonych zawodników w drużynie. Jak oceniasz te ruchy? Czy masz jakieś rady dla młodszych kolegów i czy w drużynie jest odpowiednia jakość, żeby powtórzyć rezultat z poprzedniego sezonu lub go nawet poprawić?

J.P: To prawda, latem doszło do niemałej rewolucji kadrowej. Głównie dołączyli do nas młodzi zawodnicy dla których nasz zespół jest pierwszym seniorskim. Jak oceniam te ruchy? Co może się podobać to fakt, że nowe osoby z miejsca zaangażowały się w życie klubu i wykazują chęć i głód gry. Czy obecny zespół stać na poprawienie wyniku? Jeśli dostatecznie się zgramy, a także ustabilizujemy kadrę to jak najbardziej jesteśmy w zasięgu przebić zeszłoroczny rezultat.

R: W klubie jest obecnie pięciu bramkarzy. Trzech w drugiej drużynie i od tego sezonu dwóch w drużynie pierwszej, czego od dawna nie było. Tej jesieni przybył Ci konkurent, młodszy o dwa lata - Kacper Przybycin. Jak zapatrujesz się na rywalizację z nim? Czy jednak uważasz, że ta sytuacja niesie ze sobą coś innego?

J.P: Widawa bramkarzami stoi. Co cieszy większość z dostępnych golkiperów jest w młodym wieku, więc wciąż są w stanie się rozwijać. Co sądzę na tematy rywalizacji z Kacprem? Oboje możemy się od siebie sporo nauczyć. Tylko tu prośba do Kacpra, by nie podpatrywał mnie na przedpolu (śmiech).

R: Na koniec pytanie o cele i oczekiwania. Jakie stawiasz sobie cele osobiste na ten sezon, a czego oczekujesz od drużyny? Co jesteście w stanie wspólnie osiągnąć?

J.P: Przed nami ciężki sezon. Jednakże nie wybiegamy w przyszłość i jedyne co obecnie nas interesuje to sobotni mecz z Kaszowem (wywiad był udzielony przed meczem z Kaszowem). Jeśli chodzi o moje cele to chcę pomóc drużynie pozostać w "Serie A" i w miarę możliwości osiągnąć jak najwyższe miejsce w tabeli. Czyste konto zawsze cieszy, ale najważniejszy jest sukces drużynowy. Od drużyny oczekuje zaangażowania, walki na boisku i przede wszystkim by grała ona na miarę możliwości, które z pewnością do małych nie należą.


Jeszcze większe rozmiary miała porażka Rezerw z MKS Sołtysowice. Po takim meczu mało kto lubi się wypowiadać, ale znalazła się osoba, która wzięła to "na klatę". Mowa o kapitanie "Dwójki" - Dominiku Salamonie. Oto jego wypowiedź:

R: Porażka z Sołtysowicami jest najwyższą w historii drugiej drużyny. Dostaliście dwucyfrówkę i nie udało Wam się strzelić choćby jednego gola. Czy to Wy byliście tego dnia tak słabo dysponowani? Czy raczej to rywal zagrał perfekcyjnie?

D.S: Nikt nie lubi stracić kanonady goli i nie strzelić choćby jednego. Ciężko stwierdzić czy my zagraliśmy mizernie, czy rywal perfekcyjnie. Pewno jest to że nie graliśmy optymalnym składem i nie byliśmy tak dobrze zgrani. Zabrakło komunikacji i gry do końca o każda piłkę. Wynik też nie do końca odzwierciedla rozkład sił w spotkaniu. Mieliśmy swoje okazję, lecz nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Zamiast spróbować uderzyć z 16-20 metra staramy się rozgrywać lub kiwać, aby wejść z piłką do bramki. Zostało kilka aspektów do poprawy na których na pewno skupimy się na przyszłych treningach.

R: Klasyk rzecze "nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz". Czy taka porażka jak ta z MKS-em to jednorazowy "wybryk" i w najbliższym czasie się odkujecie? Czy jednak w starciach z faworytami "Dwójka" za każdym razem będzie mocno nieporadna?

D.S: Jestem myśli, że taka porażka na początku sezonu pobudzi wszystkich do większej pracy i większego zaangażowania. Większość meczów będziemy stawiani w roli "chłopców do bicia" szczególnie po takim wyniku. Jednak już nie raz pokazaliśmy że potrafimy pokazać dobre zawody nawet z dużo lepszymi zespołami. Czeka nas kolejny sezon, tym razem trener Szymoniak może liczyć na stałych zawodników których już zna z poprzedniego sezonu plus kilka wzmocnień, więc w takim układzie dużo lepiej się trenuje oraz robi założenia na przyszłe mecze. Czas pokaże na co nas stać.

R: Trzeci sezon grania w B-klasie przed Wami. Znowu nieco zmienili Wam grupę, trochę też pozmieniało się w waszej drużynie (kwestie kardowe). Jak oceniasz obecny potencjał drużyny i czy jesteście w stanie wyśrubować lepszy wynik niż w ostatnich dwóch sezonach?

D.S: Osobiście uważam, że stać nas na lepszy wynik niż w poprzednim sezonie. Grupę mamy łatwiejszą a kadrę bardziej stabilną. Mam nadzieję, że w tym roku obędzie się bez większych kontuzji w kadrze. Kadra jest szeroka i w optymalnej formie. Cieszę się, że możemy dysponować zawodnikami, którzy grają już drugi lub trzeci sezon w 'dwójce'. Wiemy na co stać poszczególnych zawodników i jakie są mocne oraz te słabsze strony każdego z nas.

R: Na koniec pytanie o Dominika Salamona - o jego cele i oczekiwania. Co chciałbyś osiągnąć indywidualnie, a o co chcesz powalczyć z drużyną?

D.S: Indywidualnie dla mnie będzie to ciężki sezon szczególnie na początku, ponieważ będę chciał połączyć rolę zawodnika w klubie z rola świeżo upieczonego taty i już wiem, że będzie to trudne. Jednak obiecałem dać z siebie wszystko i nie zawieść drużyny. Chciałbym dalej być podstawowym wyborem w składzie i utrzymać opaskę kapitańską jak również wykonywanie rzutów karnych. Na ten sezon stawiam sobie również za cel strzelenie większej ilości bramek niż w poprzednim sezonie oraz bardziej zdeterminowaną grę w obronie jak również więcej dać z siebie w kreowanie akcji drużyny. Z drużyną chciałbym sięgnąć po ok. 30 pkt w sezonie a także zmniejszyć ilość straconych bramek w stosunku do poprzedniego sezonu. Na koniec chciałbym zachęcić wszystkich sympatyków drużyny do obserwowania nas na social mediach i kibicowania na meczach. Do boju Widawa!

O komentarz po tych spotkaniach poprosiliśmy jeszcze Tomasza Lamka, który wystąpił w obu meczach, ale niestety odmówił on wypowiedzi dla naszych klubowych mediów.

Z racji tego, że w miniony weekend (2.09 - 3.09) również nasze drużyny występowały to mamy kolejne wywiady. Obu udzielił trener naszej pierwszej drużyny - Michał Pondel, który po tym jak jego zespół wygrał w sobotę w Kaszowie (przyp. wygrana 2:0), dowodził "Dwójką" w domowym starciu z Polonią Wrocław (przyp. porażka 0:6). Oto jego obszerna wypowiedź:

R: Idąc chronologicznie pierwszą część wypowiedzi poświęcimy pierwszej drużynie, która zagrała w sobotę, a drugą - "Dwójce", bo grała w niedziele. W Kaszowie w końcu udało Wam się przełamać i po raz pierwszy wygrać na obcym terenie w tym sezonie ligowym. Strzeliliście dwie bramki, nie straciliście żadnej. Co okazało się tutaj kluczem do sukcesu?

M.P: Poprzednie dwa wyjazdy mieliśmy do Skokowej i do Milicza, czyli do faworytów naszej grupy. Te drużyny dysponują atutami własnego boiska, no i też pod względem sportowo-finansowym są zdecydowanie wyżej od nas. Kaszowo jest bliżej tego naszego pułapu, więc też było teoretycznie łatwiej. Ten rywal gra zupełnie inaczej, ale też my zagraliśmy inaczej niż na dwóch ostatnich delegacjach. W pierwszej połowie rywala zdominowaliśmy, nie dając mu w zasadzie oddać ani jednego groźnego strzału na bramkę. Sami natomiast często atakowaliśmy. Niestety brakowało tej skuteczności i zamiast zamknąć mecz po pierwszych 45 minutach, prowadząc po niej różnicą trzech, czterech bramek, prowadziliśmy zaledwie jedną i w drugiej połowie nie wyglądało to tak jak powinno. Rywal otrzymał od nas oddech, my go z czasem traciliśmy i zrobił się brzydki mecz. Na szczęście udało się przezwyciężyć złe momenty, dobić przeciwnika i wracamy na Kominiarską z trzema oczkami. Kluczem do sukcesu była determinacja, walka i zaangażowanie wszystkich zawodników, którzy stanęli na wysokości zadania.

R: Z Kaszowa oprócz wygranej przyjeżdżacie z kontuzjami trzech zawodników. Uraz ręki bramkarza - Kuby, kontuzja szczęki Dimy i problemy mięśniowe Piotrka. Jak wygląda sprawa tych urazów i czy tych zawodników zobaczymy w najbliższych spotkaniach?

M.P: No niestety jest to pokłosie tego, że spotkanie w drugiej połowie zrobiło się mocno szarpane. Każdy chciał wygrać, a i niestety sędzia pewnym sytuacją w porę nie zapobiegł. Kontuzja Kuby wydawała się najmniej poważna, ale okazała się najbardziej, bo złamał on paliczek małego palca u ręki i kilka tygodni przerwy może go czekać. Najgroźniej wyglądająca kontuzja Dimy okazała się wcale nie taka groźna. Było to zwichnięcie żuchwy, po którym Dima w piątek powrócił do treningów i powinien być gotowy na niedzielny mecz z Lenartowicami. Uraz Piotrka to było zwykłe przemęczenie. No niestety brakuje mu odpowiedniej ilości jednostek treningowych, lata robią swoje. Tutaj zawodnik będzie do dyspozycji na niedziele.

R: Po czterech meczach macie na koncie sześć punktów, czyli notujecie nieco gorszy start niż przed rokiem. Jakie są prognozy przed kolejnymi meczami i na jakie miejsce stać "Jedynkę" na koniec rundy jesiennej.

M.P: Ja nie lubię porównywać tego co było rok temu, z tym co jest teraz. Zespół się mocno zmienił, terminarz był inny, a i nas jako beniaminka nikt nie znał i mógł nawet w jakimś stopniu lekceważyć. Teraz było ciężej, lecz uważam, że wykonaliśmy ten swój plan minimum. Punkty w Miliczu czy Skokowej byłyby czymś fantastycznym, ale tutaj jedynie "mogliśmy" coś zrobić. Z Korzeńskiem i Kaszowem musieliśmy wygrać i to zrobiliśmy. Jeśli chodzi o prognozy i miejsce to ja nie chce niczego przewidywać, bo nie jestem jasnowidzem. Jeśli jednak frekwencja będzie dopisywała, będzie kim grać, skład będzie stabilny i będzie zaangażowanie oraz walka to będzie dobrze.

R: Po meczu w Kaszowie nie miał trener czasu na niedzielny odpoczynek, bowiem zastępował Pan Trenera drugiej drużyny - Pawła Szymoniaka na meczu z Polonią Wrocław. Tutaj przydarzyła się porażka 0:6. Jedni powiedzą, że minimalny progres jest, bo ostatnio było 0:10. Inni uznają, że nadal nie wygląda to dobrze, bo drugi mecz z rzędu nie udało się strzelić choćby jednego gola, a znów wiele zostało straconych. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?

M.P: No Paweł poprosił mnie, żebym poprowadził "Dwójkę", bo on udał się na zasłużony urlop. Ja jak mam czas to staram się pomagać, stąd też moja obecność na ławce rezerwowych drugiej drużyny. No sugerując się tym, że wynik idzie w świat to minimalny progres jest, bo porażka była niższa. Nikt tutaj jednak nie gra po to, żeby dostać jak najmniejsze "bęcki". No martwi fakt, że mimo dużej ilości goli straconych, nie udaje się ukłuć, ale problem jest tutaj złożony. Wiele się w Dwójce pozmieniało od poprzedniego sezonu. Skład nie był optymalny, a i brakło odpowiedniego nastawienia i jakości.

R: Z Polonią pierwsza połowa była nawet niezła. Dobrze się broniliście, lecz po zmianie stron, im dalej w las tym wyglądało to gorzej. No i niestety ten przysłowiowy worek z bramkami się rozsypał. Co jest przyczyną takiej postawy Pana zdaniem? No, bo przecież zdarza się to dość często w meczach "Dwójki"?

M.P: No wyszliśmy na Polonię bardziej defensywnie, nastawiając się na grę z kontry. Długo to wychodziło nawet nieźle, chociaż w pewnym momencie broniliśmy zbyt głęboko i przy jakimś indywidualnym błędzie zostało to wykorzystane. Niestety duża ilość zawodników broniących powodowała, że z przodu ciężko było komuś zagrać piłkę, bo była tam z reguły jedna, dwie, max trzy osoby. Brak utrzymania piłki, podejmowanie nieoptymalnych decyzji sprawiał, że na własne życzenie musieliśmy dużo biegać i pierwsza połowa dużo sił nas kosztowała. W drugiej odsłonie chciałem zagrać bardziej ofensywnie, ale się to zemściło. Mimo większych sił zaangażowanych w atak niczego nie udało się zmienić. W środku pomocy zrobiły się luki, zmęczenie w obronie sprawiło, że młodzi gracze Polonii wykorzystali swoje atuty i nas wypunktowały. Jeśli chodzi o problem całościowo to nie chce tutaj uchodzić za najmądrzejszego, bo ja nie odpowiadam za drugi zespół. No, ale jeśli po 60 minucie wszystko się sypie jak domek z kart to na pewno jest to pokłosie słabszej kondycji fizycznej, ale i również odpowiedniego nastawienia, mentalu. Jest już 0:2, 0:3 to już nie ma co bronić - trzeba atakować. No niestety tak do końca nie jest. Zawsze trzeba być skoncentrowanym do końca i walczyć do ostatniej kropli potu.

R: Na koniec chciałbym poruszyć temat wymiany zawodników pomiędzy drużynami. Jakie są ustalenia i czy przypadkiem, któraś strona na tym nie traci?

M.P: Tutaj sprawa była przedstawiona jasno. Mamy dwie drużyny, więc trzeba odpowiednio zarządzać tym zasobem ludzkim. Pierwsza drużyna ma swoją kadrę, druga ma swoją odrębną. Są zawodnicy pomiędzy Jedynką i Dwójką. Gdy są problemy kadrowe to jeśli jeden zespół ma więcej ludzi, a drugi mniej to staramy się to wypośrodkować. W chwili obecnej to pierwszy zespół więcej daje drugiemu, no bo też kadrę ma szerszą. U nas wygląda to tak, jeśli zawodnik "Jedynki" zagrał mało minut w swoim meczu to jeśli jest dostępny to może wyrównać te minuty w starciu "Dwójki". Jeśli nie był obecny na "Jedynce", to gra w "Dwójce". Stąd też mieliśmy na Sołtysowicach - Tomasza Lamka, Damiana Kacicę, Adama Jakubowskiego czy Dimę Krasovskyiego czy teraz na Polonii - Kacicę, Rafała Dzietczyka, Adriana Hejtotę i Marcina Mackiewicza. Tych rotacji na pewno jeszcze trochę będzie. A odnosząc się do wątku kto na tym traci to wydaje mi się, że obie strony zyskują, chociaż niektórym zawodnikom "Dwójki" może się to nie podobać. 

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości