Jest awans! Widawa bezbłędna w konkursie jedenastek!
Dwa dni temu, czyli w środę 11 sierpnia rozegraliśmy mecz w ramach Okręgowego Pucharu Polski. W rundzie przedwstępnej podejmowaliśmy A-klasową Polonię II Środa Śląska. Po zaciętym boju awansowaliśmy dalej, ale o losach tego awansu zadecydował konkurs rzutów karnych.
Co roku zgłaszamy się do Okręgowego Pucharu Polski, a więc i tym razem nie mogło być inaczej. W pierwszym oficjalnym meczu w sezonie 2021/2022 w ramach rundy przedwstępnej podejmowaliśmy przedstawiciela wrocławskiej A-klasy - Zjednoczeni Polonia II Szczepanów Środa Śląska, czyli rezerwy występującej w lidze okręgowej Polonii Środa Śląska, a dokładniej ekipę - Zjednoczonych Szczepanów. Tych zawiłości nie będziemy wam jednak tłumaczyć. Faworytem był tutaj zespół przyjezdnych, ale my zamierzaliśmy zaprezentować się najlepiej jak potrafimy i co wymierne awansować do kolejnej rundy.
Skład na to spotkanie nie był optymalny, ale był szerszy niż przy okazji ostatnich meczów kontrolnych rozgrywanych przez Widawę. Trener Michał Pondel miał do dyspozycji 15 graczy, a z różnych przyczyn wystąpić nie mogli: Rafał Dzietczyk, Miłosz Jagodziński, Jakub Jankowski, Dima Budasov, Tomasz Iwanicki, Mateusz Hołyński, Robert Papiewski i Wiktor Chmielewski. Nie mniej czuliśmy się mocni i nie zamierzaliśmy "tanio skóry sprzedawać".
Chociaż pierwszą sytuację podbramkową wykreował sobie zespół Polonii II Środa Śląska to jednak my jako pierwsi mogliśmy strzelić gola, ale po solowej akcji Petro Zubrytskyiego i mocnym strzale jego strzale świetną interwencją popisał się bramkarz rywali. W odpowiedzi rywale nas skarcili. Błąd naszej defensywy, interwencja obronna Kamila Kusza, który chciał naprawić błąd kolegów, zawodnik rywali przy kontakcie z naszym zawodnikiem pada w polu karnym. Sędzia się nie zastanawia i wskazuje na wapno. Naszym zdaniem karnego być nie powinno, bo to nasz zawodnik pierwszy trącił piłkę, a potem miał kontakt z przeciwnikiem. Musieliśmy się jednak z decyzją o karnym pogodzić, a rywal pewnym strzałem pod poprzeczkę zamienił go na gola. 0:1. Szybko stracona bramka była problemem, ale nie zamierzaliśmy się poddawać i w dalszym ciągu graliśmy swoje. Prezentowaliśmy się lepiej od rywala, ale nie potrafiliśmy swojej przewagi udokumentować. Aktywny był Zubrytskyi, ale z jego uderzeniami problemów nie miał bramkarz, który był najlepszym zawodnikiem Polonii w pierwszej połowie. Blisko trafień byli również Konrad Chmielak i Tomasz Słowiński, ale obaj z siódmego metra przenieśli futbolówkę nad poprzeczką. W 20 minucie wydawało się, że piłka wpadła do siatki, ale w zamieszaniu pod bramką gości Zubrytskyi uderzył minimalnie obok słupka. Pięć minut później z rzutu wolnego strzelał Słowiński, ale zbyt lekko i za bardzo w środek, aby zaskoczyć dobrze dysponowanego bramkarza przyjezdnych. W odpowiedzi jego zespół próbował piłek prostopadłych, ale nasz blok obronny radził sobie bardzo dobrze. Pondel w pierwszej połowie w zasadzie musiał interweniować raz, a raz rywal z bliska, z główki uderzył tuż obok słupka. W notesie sędziego Michała Chorodeńskiego widniało 1:0 dla A-klasowicza, ale było tak tylko do 36 minuty. Aktywny w tym meczu Zubrytskyi wpadł przebojem w pole karne przeciwników i strzelił przy dalszym słupku. Futbolówka na nasze nieszczęście trafiła w słupek, ale odbiła się tak, że do futbolówki na prawej stronie dopadł Marcin Mackiewicz i świetnie zacentrował ją w okolice 10 metra. Tam na dalszym słupku odnalazł się ponownie Zubrytskyi i pięknym strzałem z woleja prawie w samo okienko nie dał szans bramkarzowi! 1:1. Remis i niecałe 10 minut do końca pierwszej połowy. W tym czasie nie zachowaliśmy się jednak zbyt odpowiedzialnie pod względem taktycznym. W nasze szeregi wdarło się rozluźnienie i rywal mógł to wykorzystać w 43 minucie. Pawlak w pechowy sposób przegrał przebitkę z napastnikiem rywali, a ten wpadł z futbolówką w pole karne. Wyszedł do niego Pondel, a on zagrał do boku w kierunku kolegi z zespołu. Wydawało się, że będzie trafienie do "pustaka", a tymczasem nie wiadomo jakim cudem pod naszą bramką zjawił się Słowiński i wślizgiem zatrzymał futbolówkę, wywalczając jeszcze faul dla naszej ekipy (był wcześniej kopnięty przez rywala). Gorąco było zatem w naszej "szesnastce", ale na szczęście gol nie padł i do przerwy mieliśmy 1:1.
W drugiej odsłonie nie graliśmy już tak dobrze jak wcześniej, a ok 70 minuty oddaliśmy rywalom inicjatywę. Nadal na boisku dominowała walka czego efektem było kilka żółtych kartek z obu stron, w tym po jednej otrzymali Marcin Mackiewicz i Konrad Chmielak (za faule). Było też kilka boiskowych spięć, ale trudno się dziwić. Mecz toczony był w wysokim tempie i był emocjonujący. Z czasem narastało również zmęczenie, a trener Michał Pondel chcąc przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść dokonywał kolejnych ofensywnych zmian. Wymienił wahadła zastępując Damiana Brzozę i Gracjana Siwaka - Maciejem Adamczykiem i Jakubem Brysiem. W 65 minucie Dominika Tomczyka zastąpił Piotrem Miklasem. Ten ostatni nawet strzelił bramkę, ale sędzia gola nie uznał, uznając tutaj spalonego. Najlepszą zmianą okazał się Adamczyk, który dobrze radził sobie w destrukcji, a i w ofensywie kilka razy groźnie zacentrował w pole karne. Niestety tam konkretów brakowało, bo ani Miklas ani Bryś nie potrafili się na murawie odnaleźć. Blisko strzelenia gola był Słowiński, ale jego mocny strzał z dystansu o centymetry minął bramkę rezerw Polonii. Po tej sytuacji został zmieniony przez Łukasza Wiraszkę. Minuty mijały i coraz bardziej realny stawał się konkurs rzutów karnych. Musieliśmy jednak uważać, bo rok temu również już szykowaliśmy się na karne, a w jednej z ostatnich akcji meczu gracz Pęgowa wybił nam te marzenia strzałem życia. Teraz mogło być podobnie. W 88 minucie jeden z rywali oddał strzał zza pola karnego, ale piłkę na rzut rożny świetnie zbił Pondel. Po centrze z kornera również zrobiło się gorąco, ale napastnik rywali strzałem z bliska, z główki posłał "balon" obok bramki. Mimo doliczonych pięciu minut wynik już zmianie nie uległ. Sędzia zakończył regulaminowy czas gry, a to oznaczało, że o losach awansu miały zadecydować rzuty karne.
Do rzutów karnych trener Pondel desygnował pięciu zawodników, kolejno - Kusza, Pawlaka, Mackiewicza, Chmielaka i Wiraszkę. Losowanie udało się wygrać naszej ekipie i to my mieliśmy przywilej rozpoczynania serii "jedenastek". Do pierwszego karnego podszedł Kusz i pewnym strzałem przy lewym słupku trafił na 1:0. W odpowiedzi rywal również trafił pewnie, myląc naszego golkipera, który został w środku bramki. 1:1. Druga jedenastka i druga pewnie wyegzekwowana przez Pawlaka, który "wyprowadził w pole" golkipera ze Szczepanowa. 2:1. Kolejny karny dla rywali. Duży nabieg przeciwnika i strzał mocny, ale...obok bramki! Trzecią kolejkę zaczął Mackiewicz i mógł mówić o sporym szczęściu, bowiem jego uderzenie na rękach miał bramkarz przeciwników, ale finalnie futbolówka w sieci się znalazła. 3:1. Przewaga dwóch trafień to był komfort, ale teraz trzeba było wybronić karnego, żeby ten komfort był znacznie wyższy. I tak się stało. W pierwszej połowie kapitan Szczepanowa pewnie pokonał Pondla, ale tym razem nie dał rady. Uderzenie w tą samą stronę, ale niżej i nasz golkiper świetnie interweniował! Ostatnie słowo zatem należeć miało do naszego kapitana - Chmielaka, który nie zawiódł i strzałem pod poprzeczkę (po rękach bramkarza) trafił na 4:1 i dał awans Widawie do kolejnej rundy Pucharu Polski!
Podsumowując to niezwykle emocjonujące spotkanie. Pragniemy podziękować zawodnikom za walkę, a kibicom za wsparcie! Już w najbliższą niedzielę obie nasze drużyny zagrają kolejne sparingi, a 25 sierpnia pierwsza drużyna zagra kolejny mecz w Pucharze Polski. Z kim? Tego dowiemy się niebawem!
Komentarze