B-klasa: Odwrócone losy spotkania!
W minioną niedzielę nasz pierwszy zespół rozegrał kolejny mecz ligowy w sezonie 2021/2022. W roli gospodarza na wrocławskim Zakrzowie Tomtex Widawa Wrocław podejmował Masłovię Masłów i pokonał ją jak najbardziej zasłużenie, lecz musiał się sporo natrudzić.
17 dnia października, a więc w niedzielę Tomtex Widawa Wrocław grał mecz domowy z Masłovią Masłów. Mecz ten nie był jednak rozgrywany na boisku przy ulicy Kominiarskiej, a przy Niepodległości 6 na wrocławskim Zakrzowie. Zapytacie dlaczego? A no dlatego, że na naszym boisku w tym samym czasie odbywały się wybory do Rady Osiedla Widawa.
Jeżeli o kadrę, którą dysponował Michał Pondel to była najszersza od kilku miesięcy, ale nie była optymalna. Z różnych przyczyn nie mogli zagrać: Jakub Bryś, Dima Budasov. Nie wspominając już o graczach, którzy w tej rundzie zagrali tylko raz lub jeszcze nie mieli okazji zadebiutować (Chmielewski, Dzietczyk, Siwak, Hołyński, Iwanicki). Do kadry wrócił Piotr Miklas, a dołączył do niej nowy zawodnik - pomocnik - Sebastian Glinka. Kadra o tej w Ozorowicach musiała się różnić i się różniła. Bramkarz ten sam, wahadła te same, w środku obrony obok Konrada Chmielaka i Tomasza Słowińskiego - Marcin Mackiewicz (za Dimę Budasova). W środku pomocy zamiast Mackiewicza - Arkadiusz Pawlak obok Kamila Kusza, a w ataku Jakub Jankowski, Dominik Tomczyk i Miłosz Jagodziński (za Jakuba Brysia).
Początek spotkania był tragiczny w naszym wykonaniu! Nie weszliśmy dobrze w mecz, a rywal to wykorzystał. Ruszył odważnie do przodu i w 3 minucie wyszedł na prowadzenie. Zawodnik rywali nie zaatakowany przez żadnego z naszych obrońców zdecydował się na strzał z około 30 metrów. Piłka leciała na dalszy słupek, odbiła się na kępy na ósmym metrze i podbiła się nad starającym interweniować Jakubem Pondlem i wpadła do siatki. Brak ataku ze strony defensorów na napastnika to jedno, zły stan murawy drugie, ale błąd bramkarza to rzecz znamienna, nie przystająca takiemu fachowcowi jak Kuba Pondel. No i zrobiło się 1:0 dla Masłowa. Szybko strzelony gol dodał im wiatru w żagle i dążyli do strzelania kolejnych bramek, a my - graliśmy bez ikry, zawężaliśmy grę, nie wykorzystując w ogóle bocznych sektorów i co najgorsze - nie oddając strzałów z dystansu. Mimo słabej postawy udało nam się wykreować dwie dobre sytuacje. Najpierw Jagodziński w sytuacji sam na sam z bramkarzem trafił w słupek, a po chwili Jankowski uderzył zbyt lekko, tak, że bramkarz bez problemu chwycił futbolówkę. Przyjezdni naszą nieporadność wykorzystali i w 15 minucie przeprowadzili szybki kontratak. Napastnik "niebiesko-czarnych" popędził prawą stroną, ściął z piłką do środka i huknął pod poprzeczkę, ale nasz bramkarz kapitalnie przeniósł piłkę nad poprzeczką. Mieliśmy rzut rożny. Wrzutka na dalszy słupek w okolice ósmego metra, zawodnik uciekł Pawlakowi i mocnym strzałem z główki trafił na 2:0. Dwa otrzymane "gongi", ale nie zamierzaliśmy się zrażać. Jeszcze przez chwilę graliśmy w sposób zły, ale z każdą kolejną minutą nasza dominacja nad przeciwnikiem była coraz to większa, rywalowi zaczęło brakować sił. W międzyczasie trener Pondel dokonał jednej roszady. Jagodziński zamienił się miejscami z Zubrytskyim i to zaczęło lepiej funkcjonować, chociaż Petrowi gra się w tym meczu po prostu nie układała. W 20 minucie powinien strzelić gola kontaktowego, ale po wejściu z piłką w pole karne uderzył mocno - w poprzeczkę. Nadal brakowało nam strzałów z dystansu, chcieliśmy wejść z piłką do bramki. Tą niemoc przełamał Jankowski, który przechwycił piłkę przed polem karnym rywali i strzałem przy dalszym słupku (z pola karnego) trafił na 1:2. Po strzelonym golu raz po raz zaczęliśmy zagrażać bramce przeciwników, ale brakowało w tych naszych akcjach zachowania zimnej krwi. Najaktywniejszym zawodnikiem naszej drużyny był Jankowski, który w kolejnych minutach oddał kilka mniej lub bardziej groźnych strzałów. Po ziemi jego uderzenia bramkarz obronił, z główki również obronił. W 35 minucie bardzo dobrą okazję na zdobycie gola miał Tomczyk, lecz jego sygnalizowany strzał bramkarz wyłapał. Tuż przed gwizdkiem na przerwę dopięliśmy swego. Tomczyk zgrał piłkę do Kusza, ten wpadł z nią w pole karne i mając przed sobą tylko bramkarza uderzył po ziemi, tak, że piłka przeszła pod brzuchem kipera Masłovii i wpadła do siatki. 2:2. W tej sytuacji nie popisał się z kolei bramkarz gości i w bramkarskich babolach mieliśmy - 1:1.
W przerwie powiedzieliśmy sobie kilka mocnych słów w szatni i to poskutkowało. Od samego początku ruszyliśmy na przeciwnika i już po dwóch minutach drugiej połowy prowadziliśmy - 3:2. Po krótko rozegranym rzucie rożnym Pawlak świetnie wrzucił piłkę na pole karne do Tomczyka, a ten strzałem głową, pod poprzeczkę pokonał bramkarza. 3:2. Dwie minuty później było już 4:2. Kapitalna akcja naszej drużyny. Kilka podań na jeden kontakt. Pawlak prostopadle wypuścił na lewym skrzydle Jagodzińskiego, ten bez przyjęcia zagrał na 13 metr do Jankowskiego, który precyzyjnym uderzeniem przy dalszym słupku skompletował dublet! W tym momencie morale gości siadły i kontrola nad meczem wróciła do Widawy. W kolejnych akcjach ta nadal dobrze operowała piłką i w 65 minucie podwyższyła swoje prowadzenie. Zubrytskyi zagrał do Jankowskiego, ten pociągnął z piłką kilkadziesiąt metrów i strzałem obok wychodzącego golkipera ustrzelił hattricka. 5:2. Po tej sytuacji Zubrytskyi murawę opuścił, a Miklas się na niej zameldował. Po wejściu mógł on strzelić swojego gola, ale zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału z pola karnego (z powietrza) i w ostatniej chwili został przyblokowany. W kolejnej minucie Jankowski dwukrotnie próbował, ale raz posłał piłkę obok bramki, a raz jego uderzenie bramkarz z trudem obronił. Z czasem tempo siadło, a trener Pondel zaczął dokonywać kolejnych zmian. Damiana Brzozę zastąpił Kacprem Beredą, Dominika Tomczyka - Maciejem Adamczykiem, a Jakuba Jankowskiego - Robertem Papiewskim. Ten ostatni zanotował wejście smoka. Dostał podanie od Kusza na szósty metr i strzałem z woleja, lewą nogą, pod poprzeczkę nie dał szans bramkarzowi. 6:1. Po tym trafieniu, a była 80 minuta - trener dokonał ostatnich zmian - Kamila Kusza zmienił Sebastian Glinka, dla którego był to debiut w widawskich barwach, a Miłosza Jagodzińskiego zastąpił Łukasz Wiraszka. Do końca spotkania mogliśmy jednego gola strzelić i jednego stracić. W tym pierwszym przypadku chodzi o rzut karny, który wypracował dla swoich kolegów Miklas. Takowego odstąpił Chmielak - Wiraszce i okazało się to złą decyzją, bowiem rezerwowy napastnik Tomtexu uderzył niecelnie - obok słupka. Jeżeli chodzi o Masłów to miał sytuację niemalże sam na sam z bramkarzem, ale jego napastnik uderzył tuż obok bramki. No i to byłoby na tyle, jeżeli chodzi o te spotkanie - Widawa wygrała na Zakrzowie - 6:2 i awansowała na fotel lidera grupy II.
B-klasa:
Tomtex Widawa Wrocław - Masłovia Masłów 6:2 (2:2)
Bramki: 3x Jakub Jankowski, Kamil Kusz, Dominik Tomczyk, Robert Papiewski
Rozkład bramek:
0:1 - gol dla Masłowa (3 minuta)
0:2 - gol dla Masłowa (15 minuta)
1:2 - Jankowski bez asysty (30 minuta)
2:2 - Kusz as. Tomczyk (44 minuta)
3:2 - Tomczyk as. Pawlak (47 minuta)
4:2 - Jankowski as. Jagodziński (49 minuta)
5:2 - Jankowski as. Zubrytskyi (64 minuta)
6:2 - Papiewski as. Kusz (79 minuta)
Skład: Jakub Pondel (BR); Damian Brzoza (70' Kacper Bereda), Marcin Mackiewicz, Tomasz Słowiński, Konrad Chmielak (K), Petro Zubrytskyi (65' Piotr Miklas); Kamil Kusz (80' Sebastian Glinka), Arkadiusz Pawlak; Dominik Tomczyk (75' Maciej Adamczyk), Jakub Jankowski (75' Robert Papiewski), Miłosz Jagodziński (82' Łukasz Wiraszka)
Sędziował: Tomasz Motyka (KS Wrocław)
Mecz z Masłowem nie był najlepszy w naszym wykonaniu. Bardzo źle w niego weszliśmy, przegrywając po pierwszych 15 minutach już 0:2. Na szczęście mimo straty dwóch goli się nie załamaliśmy, dążyliśmy do odwrócenia losów spotkania. Do przerwy doprowadziliśmy do wyrównania, a w drugiej odsłonie wypunktowaliśmy przeciwnika i cieszyliśmy się z zasłużonej wygranej. Rywalowi z Masłowa dziękujemy za mecz i życzymy powodzenia w dalszej części sezonu, a jeżeli chodzi o nas to nadal utrzymujemy status drużyny nie pokonanej i wracamy na fotel lidera! Do końca rundy czekają nas cztery bardzo ciężkie spotkania i zdajemy sobie sprawę, że będziemy musieli swoje wybiegać.
Komentarze