B-klasa: Nieudany wyjazd do Pęgowa
Niedziela, 29 października 2023 roku, Pęgów. Piękna, słoneczna pogoda, dobrze przygotowane boisko, temperatura około 18 stopni Celsjusza. Ciężko wyobrazić sobie lepsze warunki na mecz. Tym razem naszymi adwersarzami byli piłkarze miejscowej Zorzy - spadkowicze z klasy A, w której występowali aż od sezonu 2014/15. Nietrudno zatem było wytypować faworyta do końcowego triumfu. Mimo to, chcieliśmy się dobrze zaprezentować na tle o wiele silniejszego rywala, a przy odrobinie szczęścia (no dobra, kupie szczęścia) może nawet powalczyć o punkty.
W porównaniu do poprzedniego meczu z Gromem Kryniczno - Ligota Piękna, trenerski duet Szymoniak & Słowiński dokonał kilku zmian w wyjściowym zestawieniu. Po 5 meczach z rzędu spędzonych na ławce rezerwowych, do bramki Widawy powrócił Konrad Śliwa. Linię obrony po raz kolejny tworzyli Adrian Samociuk, Paweł Szymoniak i Dominik Salamon, a jedyną zmianą był Kamil Bandosz, który zastąpił niedostępnego w ten weekend Adama Szymulę. Tym razem wyszliśmy na boisko ustawieniem na dwie „szóstki”, więc do Kamila Olesia dołączył Krzysztof Lota. Do roli ofensywnego środkowego pomocnika został wyznaczony Dawid Machała, a na skrzydłach Trenerzy postawili na Kubę Cichóra i Bartosza Kozaka. Pozostała nam tylko pozycja numer dziewięć, na której mecz rozpoczął Kuba Sawicki (słowo „rozpoczął” nie padło przypadkowo, ale o tym za chwilę).
Pierwsze minuty dały do zrozumienia, kto w tym meczu będzie stroną dominującą. Gospodarze od razu ruszyli do ataku, raz za razem próbując przedrzeć się pod bramkę Śliwy, ale ich pierwsze próby umiejętnie kasował nasz blok obronny. Niestety, w 5. minucie duża część „gameplanu” Widawy musiała ulec zmianie. Przy próbie agresywnego odbioru piłki w kole środkowym autorstwa Dawida Machały, niefortunnie podkręcił on staw skokowy i od razu dał do zrozumienia, że konieczna będzie zmiana. Tomasz Słowiński zdecydował, że na boisko wejdzie Jakubowski, który od razu powędrował na pozycję napastnika, a do roli ofensywnego pomocnika wyznaczono Sawickiego.
Dwie minuty po tym zdarzeniu padła pierwsza bramka dla Zorzy. Z dośrodkowywaną z lewej strony piłką minął się nasz golkiper, w wyniku czego zawodnik z Pęgowa miał przed sobą tylko bramkę. Po golu obraz gry nie uległ zmianie - gospodarze wciąż napierali, ale ich strzały z reguły szybowały wysoko nad poprzeczką (swoją drogą, Pęgowianie byli strasznie nieskuteczni na przestrzeni całego meczu). Nawet jeśli naszemu blokowi obronnemu udało się przejąć futbolówkę i przetransportować ją do linii pomocy, to masa strat nie pozwalała na wyprowadzanie kontr. W 26. minucie meczu gospodarze cieszyli się z drugiego trafienia. W 35. minucie z trzeciego. A w 41. minucie z czwartego. I tak zakończyła się pierwsza połowa. Nie ma sensu się rozpisywać - piłkarze Zorzy nie pozwolili nam na nic w tej części spotkania.
Na reakcję Trenera nie trzeba było długo czekać - w przerwie meczu zmieniony został Lota, a w jego miejsce, w celu wprowadzenia większego spokoju w rozegraniu i odzyskaniu kontroli w środku pola (właściwie to zyskania, bo żeby coś odzyskać, najpierw trzeba to coś mieć).
Po rozpoczęciu drugiej połowy, piłkarze Zorzy dalej „grali swoje”. Pierwsze 10 minut to nieustanne napieranie na bramkę strzeżoną przez Śliwę. Aż tu nagle Widawianie w końcu mieli jakąkolwiek okazję bramkową. Bramkarz przeciwników po otrzymaniu podania od swojego obrońcy próbował posłać długie podanie do swoich napastników, zrobił to jednak na tyle nieumiejętnie, że piłkę przejął Jakubowski. Do odbijającej się bezpańskiej piłki pierwszy dobiegł Cichór, który, niewiele myśląc (niestety…), próbował przelobować wysuniętego golkipera Zorzy. Piłka poszybowała jednak wysoko nad poprzeczką. Szkoda tej sytuacji, bo nasz skrzydłowy miał wystarczająco dużo czasu, aby tę piłkę nawet przyjąć i pokusić się o lepsze uderzenie. Nie minęło kilka minut, a piłkarze i kibice gospodarzy świętowali już piąte trafienie swojej drużyny. Zawodnik Pęgowa wykorzystał „jedenastkę”, podyktowaną po zagraniu ręką naszego gracza.
Po rzucie karnym „Dwójka” odhaczyła pierwszy celny strzał w tym spotkaniu. Po raz kolejny Adam Jakubowski przeciął próbę długiego zagrania bramkarza, ale tym razem do piłki dopadł Sawicki, którego strzał z łatwością obronił bramkarz. W tym momencie Trener Słowiński przeprowadził następną zmianę - na lewe skrzydło powędrował Łukasz Kalus, zmieniając Kubę Cichóra. Dwie minuty później, w 75. minucie Kamil Oleś opuścił boisko, a za niego wszedł Tomasz Słowiński. Legenda. Ikona. Prezes. Futbolowy Klejnot Północnego Wrocławia. I trzeba przyznać, że Pan Trener zauważalnie rozruszał naszą grę. Praktycznie w pierwszym swoim kontakcie z piłką zaprezentował dobre zagranie do Kuby Sawickiego, który oddał strzał sprzed „szesnastki” boiska, na tyle kąśliwy, że bramkarz zmuszony był sparować piłkę na rzut rożny. Kalus posłał idealne dośrodkowanie, wprost na głowę Słowińskiego, który niestety trafił tylko w górną powierzchnię poprzeczki. Później obserwowaliśmy kilka dobrych, oskrzydlających zagrań, czy to do Kalusa, czy do Kwocza, natomiast te akcje nie generowały już większego zagrożenia. Ostatnia minuta meczu przyniosła rzut karny dla Pęgowian, jednak Śliwa świetnie wyczuł intencje podającego. Sędzia dmuchnął po raz ostatni w gwizdek, sygnalizując koniec meczu.
Zwycięstwo Zorzy Pęgów spowodowało, że wskoczyli oni na fotel lidera IX grupy wrocławskiej B-klasy, wykorzystując odwołany mecz rezerw Wratislavii z Sołtysowicami oraz ich podział punktów z Polonią Wrocław w minionej kolejce.
Teraz kilka słów podsumowania naszego występu. Przede wszystkim, wielka szkoda, że nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, ponieważ zero strzelonych bramek nigdy nie wygląda dobrze, jednak ja uważam, że zdobycie choćby jednego trafienia mogłoby „odblokować” nie tylko poszczególnych zawodników, ale być może i całą drużynę. Natomiast proszę nie interpretować moich słów tak, że w tym meczu mieliśmy szansę choćby na punkt. Zakładając, że nawet gdybyśmy wykorzystali te cztery okazje, to i tak brakowałoby nam jeszcze dwóch trafień, a jak wspomniałem wcześniej, Pęgowianie na przestrzeni całego spotkania razili nieskutecznością (a i tak byli poza naszym zasięgiem).
W czwartek weźmiemy udział w treningu na ulicy Racławickiej, a 5 listopada wracamy na Tomtex Park, gdzie zmierzymy się ze Spartą II Wrocław. Mecz z gatunku tych „o 6 punktów”, więc tym razem nie będzie żadnych wymówek. Początek spotkania o 14:00. Czas pokazać, że potrafimy grać w piłkę, bo potrafimy. Serio.
Autor: Kuba Cichór
Komentarze