A-klasa: W Miliczu znowu bezradni
W ostatnią sobotę nasz pierwszy zespół rozegrał trzeci mecz w sezonie 2023/2024. Drugie spotkanie w delegacji i drugie na terenie faworyta do awansu do klasy okręgowej. Niestety mimo lepszego składu niż poprzednio, lepiej nie zagraliśmy i wróciliśmy na Kominiarską bez punktów i nawet bez goli.
Poprzedni wyjazd do Milicza, który miał miejsce rok temu w październiku zakończył się dla nas źle. Przegraliśmy 0:5, ale wtedy łatwo było szukać usprawiedliwienia takiego rezultatu. Goła jedenastka, ogarnięta na ostatnią chwilę, problemy z dojazdem, w zasadzie brak rozgrzewki i dosyć nieprzyjemna aura, bo było wtedy nad wyraz ciepło. Teraz miała być poprawa. Byli ludzie na ławce, nikt się nie spóźnił i trener Michał Pondel chociaż nie miał dostępnych wszystkich graczy, to jednak mocno narzekać nie miał prawa. Skład niewiele różnił się od tego z Korzeńskiem. No niestety oprócz środka obrony, w której zabrakło Dmytro Krasovskyiego i Sebastiana Glinki. W ich miejsce wskoczyli Tomasz Nowicki i Rafał Padiasek. Poza tym na ławce zasiedli: Kacper Przybycin, Brajan Szendzielorz, Adam Jakubowski, Dmytro Kolmyk, Robert Papiewski i Tomasz Lamek, dla którego był to pierwszy mecz w tym sezonie (wcześniej był niedostępny). Wiedzieliśmy, że nie ma co porównywać Korzeńska do Milicza, bo to rywale z zupełnie innej piłki, ale naszym celem było w Miliczu - zdobycie punktów.
Początek spotkania należał do gospodarzy, którzy chcieli w pierwszych minutach ustawić sobie to spotkanie. Nasza drużyna broniła się jednak mądrze i przeciwnicy oprócz kilku stałych fragmentów gry i jednego uderzenia, które bardzo dobrze obronił Jakub Pondel nic więcej sobie nie wykreowali. Z czasem to nasza drużyna zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce i operować ją nawet na połowie przeciwników. Niestety z fragmentu dobrej gry nic nie "wypłodziliśmy" i z czasem po nieprzemyślanych zagraniach narażaliśmy się na kontrataki. Po jednym z takowych rywale w 20 minucie mieli rzut rożny. No i stała się tragedia. Piłka została wybita na 16 metr i jeden z rywali do niej dopadł. Pierwszy strzał został zablokowany, drugi strzał został zablokowany, a za trzecim razem gracz Baryczy trafił już celnie, tuż przy słupku, obok bezradnego J.Pondla. 0:1. W tej sytuacji już po pierwszym strzale powinna sytuacja być zażegnana, lecz tak się nie stało i to gospodarze wyszli na prowadzenie. Po straconym golu staraliśmy się odpowiedzieć, ale nadal nie było konkretów i nadal grając bez zabezpieczenia tyłów, narażaliśmy się na kontry. Co dla szybkich zawodników rywali było wodą na młyn. Tutaj jednak nie zaważyła szybkość, a jeden niepotrzebny, ale prosty błąd. Rafał Dzietczyk nie wybił piłki na 25 metrze od naszej bramki - po prostu w nią nie trafił i jeden z napastników Milicza piłkę zgarnął. Po drodze minął drugiego obrońcę i płaskim strzałem obok wychodzącego bramkarza trafił na 2:0. No takich prezentów nie można dawać, ale to nie był koniec bycia Świętym Mikołajem (chociaż Święta dopiero w grudniu). Trzeci gol to coś pomiędzy pierwszym a drugim. Po szybkim ataku i wrzutce, którą nasz bramkarz odbił przed siebie na 16 metr. Niestety nie nasz zawodnik, a zawodnik rywali dopadł do niej bez żadnej presji i pięknym technicznym uderzeniem od słupka skompletował dublet. 0:3. Do przerwy rywale mieli jeszcze dwie dobre okazje, ale dwukrotnie nasz bramkarz sobie z nimi poradził. My natomiast pozostawaliśmy bez celnego strzału, chociaż były próby Miklasa, Kusza i Hejtoty.
W przerwie wiedząc, że przegrywamy 0:3 nie mieliśmy nic do stracenia i cel był prosty - trzeba było ruszyć do ataku. Zachowując jednak przy tym koncentracje w obronie. Niestety tego drugiego zabrakło i mecz skończył się w zasadzie w 47 minucie. Strata w środku pola, brak odpowiedniego odbudowania pozycji i jeden z rywali zagrywa prostopadłe podanie zza linię naszej obrony. J.Pondel daleko wychodzi z bramki i zostaje uprzedzony przez napastnika, który z zimną krwią trafia do "pustaka". 0:4. Po tym golu trener Widawy dokonał trzech zmian. Nowickiego zastąpił Szendzielorz, Papiewski wszedł za Hejtotę, a Kolmyk za Miklasa. Po dokonanych zmianach reakcje mogły być dwie. Albo mogło być lepiej albo mogłoby dość do jeszcze większej niestabilności. W naszym wypadku doszło do tego drugiego. Rywale nagle mieli taką łatwość w kreowaniu sobie sytuacji, że aż nie przystoi. Na szczęście razili nieskutecznością, a i nasz bramkarz kilka razy pokazał swój kunszt. My natomiast nadal na boisku nie potrafiliśmy utrzymać piłki i wykreować sobie czegoś sensownego. W 65 minucie Mackiewicza zmienił Lamek, a dziesięć minut później w końcu poważnie zatrudniliśmy bramkarza rywali. Szarża Kolmyka zatrzymała się jednak na golkiperze, który udanie wyszedł z bramki. Kolmyk miał też drugi celny strzał na swoim koncie w 87 minucie. Po tym jednak bramkarz na raty wyłapał futbolówkę. Chwilę wcześniej na murawie pojawili się Jakubowski i Przybycin, zmieniając odpowiednio Kusza i J.Pondla. Między 78, a 83 minutą straciliśmy jeszcze dwa gole. Najpierw rywale zamknęli atak z bliska z prawej strony, a później uderzyli z bliska obok słupka. Bramkarz nie miał nic do gadania, a obrona stała jak wryta. 0:6. No niestety nie wyglądało to tak jak należy. Można było wielu rzeczom zapobiec, ale to się nie udało.
Milicz był tego dnia drużyną lepszą. My nie ustrzegliśmy się błędom, a z przodu byliśmy bezzębni. Przegrywamy do zera. Co martwi znów nie strzelamy gola w delegacji i musimy jak najszybciej wyciągnąć wnioski z tej porażki. W tym tygodniu trenujemy we wtorek i czwartek o 18:30 na Widawie, a w sobotę gramy ważny mecz w Kaszowie z miejscowym Sokołem.
A-klasa:
Barycz Milicz - Tomtex Widawa Wrocław 6:0 (3:0)
Rozkład bramek:
1:0 - gol dla Baryczy (19 minuta)
2:0 - gol dla Baryczy (27 minuta)
3:0 - gol dla Baryczy (36 minuta)
4:0 - gol dla Baryczy (47 minuta)
5:0 - gol dla Baryczy (78 minuta)
6:0 - gol dla Baryczy (82 minuta)
Skład: Jakub Pondel (75' Kacper Przybycin); Miłosz Jagodziński, Tomasz Nowicki (55' Brajan Szendzielorz), Rafał Dzietczyk, Rafał Padiasek, Adrian Hejtota (55' Robert Papiewski); Dominik Zawada, Marcin Mackiewicz (65' Tomasz Lamek), Kamil Kusz (75' Adam Jakubowski); Kuba Sawicki, Piotr Miklas (55' Dmytro Kolmyk)