A-klasa: Tragedia w Trzebnicy...
Szkoda po takich meczach się wypowiadać, ale człowiek musi być sumienny w wykonywanych obowiązkach, chociaż nie zawsze mała ilość wolnego czasu pozwala na regularność. Dzisiaj na moment wrócimy do ostatniego starcia ligowego w wykonaniu pierwszej drużyny. Długo rozpisywać się nie będziemy, bo naprawdę nie ma o czym pisać, oprócz tego, że zagraliśmy tragicznie.
Kadra na to spotkanie nie była optymalna, ale nie była też zła. Niedostępni byli w zasadzie - Bartłomiej Kotus, Bartosz Buszka, Kamil Kusz, Valerii Vasyliuk, Robert Papiewski, Kacper Basty i kontuzjowany Piotr Miklas. Do kadry powrócił między innymi Miłosz Jagodziński, lecz z jego formą to wiadomo - tak jak i w przypadku pozostałych - musi ją odzyskać.
Skład się zmienił, bo w pierwszej jedenastce wybiegli Kamil Frankowski, Tomasz Słowiński i Adrian Samociuk (powołany z Dwójki, w drugą stronę powędrowali Bartłomiej Kotus i Dominik Tomczyk). Podejście się nie zmieniło - celem było przełamanie, chociaż wiedzieliśmy, że Rezerwy Polonii Trzebnica, grające na własnym obiekcie to będzie przeciwnik mega trudny do pokonania (między Bogiem a prawdą to obecnie każdy przeciwnik jest dla nas mega wyzwaniem). Nadzieje były, ale jak się okazało - prysły po 15 minutach.
W mecz o dziwo nieco lepiej weszła nasza drużyna, która zaskakująco w 5 minucie wyszła na prowadzenie. Składna akcja. Słowiński zagrał na prawą stronę do Samociuka, a ten zacentrował futbolówkę w pole karne. Wyszedł z tego centrostrzał i piłka po rykoszecie od obrońcy wykonującego wślizg (faulującego Samociuka) wpadła do siatki koło spojenia. Rywale starali się futbolówkę wybić, ale ta sztuka im się nie udała. 1:0 i gospodarze zostali podrażnieni. My natomiast zamiast pójść za ciosem, nagle stanęliśmy i czekaliśmy Bóg wie na co. Rywal dobrze operował piłką, grał cierpliwie, ale nadal niedokładnie. Ich akcje podaniowe się nie zazębiały, tak więc postanowili indywidualnie pewne rzeczy rozwiązać, no i to się im opłaciło. W 15 minucie doprowadzili do remisu po solowej akcji skrzydłowego, który dwukrotnie wkręcił w ziemię Lamka i strzałem z dość ostrego kąta, przy dalszym słupku pokonał J.Pondla. 1:1. 10 minut później było już 2:1. Znów indywidualny popis. Kontra. Napastnik zostawił Glinkę w tyle, wyszedł sam na sam i pewnie trafił przy słupku. Po pół godzinie gry przeciwnicy wykreowali sobie trzecią sytuację i trzecią zamienili na gola. Znów nie bez naszego udziału. Frankowski nie trafił w piłkę, później przegrał przebitkę, potem nie sfaulował w odpowiednim momencie i przeciwnik uderzeniem pod poprzeczkę przy wychodzącym bramkarzu podwyższył na 3:1. W sumie w pierwszej połowie żadnych konkretnych akcji nie oglądaliśmy. Były uderzenia nad poprzeczką i zamieszania po stałych fragmentach gry ze strony Trzebnicy. My mogliśmy 3 akcje lepiej zakończyć, jednakże najpierw po zgraniu Słowińskiego - Lamek nie oddał strzału z 16 metra. Jankowski raz uderzył zza lekko, a raz na 7 metrze został w ostatniej chwili zablokowany przez obrońcę. Zasłużenie zatem prowadzili Miejscowi, a ich skuteczność była praktycznie 90%.
W przerwie trener M.Pondel dokonał 3 zmian, z czego mieliśmy roszady w ataku i obronie. Frankowski, Glinka i Słowiński murawę opuścili a pojawili się na niej Dzietczyk, Jagodziński i Szendzielorz. No i w sumie te roszady w ofensywie dały dużo, jednakże w obronie wyglądało to jeszcze gorzej. Tuż po zmianie stron straciliśmy czwartego gola. Znów po indywidualnym popisie, lecz tutaj rywal przedostali się środkiem i w zamieszaniu trafili przy słupku z okolic 10 metra. Te zamieszanie jednak było spowodowane błędem komunikacyjnym i faulem przeciwników na Padiasku. Ten pchnięty wpadł na bramkarza, który miał uniemożliwioną interwencję, brak gwizdka i uznany gol. Po tej sytuacji nasz bramkarz nieco się zdenerwował i za krytykę pracy sędziego otrzymał żółtą kartkę. Na temat pracy sędziego się wypowiadać nie będziemy, bo nie przegraliśmy przez niego, ale nam byłoby głupio brać za tak wykonaną usługę jakiekolwiek pieniądze. Wróćmy jednak relacji.
Było już 4:1 i zadanie odwrócenia losów spotkania było mega trudne. Próbowaliśmy jednak. Dwoił i troił się Jankowski, starali się mu pomagać Szendzielorz i czasem Stanek, ale to było za mało. Ten pierwszy w całej drugiej połowie mógł ustrzelić hattricka, a nawet cztery gole, ale niestety nie strzelił ani jednego. Trzy razy przegrał pojedynek z bramkarzem, raz uderzył tuż obok słupka, a raz mógł odegrać na pustą do Szendzielorza, lecz celował przy słupku i nie wycelował. Do końca meczu (już nie pamiętamy w których minutach) swoje okazje mieli Szendzielorz i Garbaty. Pierwszy uderzył minimalnie obok słupka, a strzał drugiego został w ostatniej chwili wybity przed linią bramkową przez obrońcę. Jak się finalizuje akcje pokazali gospodarze i robili to w sposób tak łatwy, że głowa boli. Dwa karne wykonane perfekcyjnie po faulach Zawady i Jagodzińskiego i dwie akcje po trójkącie, przez środek - raz uderzenie z powietrza pod poprzeczkę, a raz zamknięcie akcji na dalszym słupku. Tak więc było 5, 6, 7 i 8 do 1. Pogrom! W międzyczasie na murawie pojawili się jeszcze wcześniej wspomniany Garbaty, a także Karczewski i Kowalski dla którego był to oficjalny debiut w Widawie w meczu ligowym. Debiut jako bramkarz na prawym wahadle. Z murawy zeszli Lamek, Nowocień i Samociuk. W końcówce meczu jakby przeciwnik mocno chciał to by strzelił jeszcze dwa gole, ale zachował się źle w tych swoich sytuacjach. Nie zmienia to faktu, że był tego dnia od nas o kilka klas lepszy, a my zagraliśmy katastrofalnie.
Przegrywamy 1:8. Jakbyśmy strzelili to co mieliśmy to może wynik brzmiałby 5:8. W dalszym ciągu jednak te osiem goli straciliśmy i to w sposób urągający sztuce gry defensywnej. Błędy na poziomie juniorskim. Brak agresywności, brak odpowiedniego przesuwania, zero komunikacji, a także aktywności po zagraniu piłki. Tak się nie gra i w efekcie doznajemy najwyższej porażki w naszej historii występów w A-klasie. Co nam pozostaje w tym momencie? Przeprosić naszych sympatyków i w końcu trzeba się obudzić, bo pociąg o nazwie A-klasa powoli się oddala, a my jeszcze nie zdążyliśmy się spakować na wyjazd...
A-klasa:
Polonia II Trzebnica - Tomtex Widawa Wrocław 8:1 (3:1)
Bramka: Samociuk
Rozkład bramek:
0:1 - Samociuk as. Słowiński (5 minuta)
1:1 - gol dla Polonii (15 minuta)
2:1 - gol dla Polonii (25 minuta)
3:1 - gol dla Polonii (33 minuta)
4:1 - gol dla Polonii (47 minuta)
5:1 - gol dla Polonii (54 minuta - rzut karny)
6:1 - gol dla Polonii (60 minuta)
7:1 - gol dla Polonii (72 minuta - rzut karny)
8:1 - gol dla Polonii (80 minuta)
Skład: Jakub Pondel (BR); Adrian Samociuk (75' Dawid Kowalski), Kamil Frankowski (46' Miłosz Jagodziński), Rafał Padiasek, Sebastian Glinka (46' Rafał Dzietczyk), Tomasz Lamek (70' Daniel Garbaty); Konrad Nowocień (70' Kuba Karczewski), Dominik Zawada, Sebastian Stanek; Tomasz Słowiński (46' Brajan Szendzielorz), Jakub Jankowski
Żółte kartki: J.Pondel (47' krytyka orzeczeń sędziowskich), Padiasek (75' - faul)