A-klasa: Nie wyszliśmy na drugą połowę...
Powrócić na zwycięską ścieżkę, taki cel obrał przed spotkaniem zespół trenera Michała Pondla. W niedzielne przedpołudnie 10 września na boisko przy ulicy Kominiarskiej wybiegli zawodnicy Tomtexu Widawy Wrocław oraz Błyskawicy Lenartowice. Drużyna gospodarzy po ostatnim wyjazdowym starciu z Kaszowem, zamierzała ponownie sięgnąć po trzy punkty, licząc tym samym na drugie kolejne zwycięstwo na swoim terenie.
Trener, zmuszony kontuzjami i absencjami zawodników, posłał do boju zmienioną jedenastkę, dokonując roszad w bramce, środku obrony czy środku pola. Na debiut od pierwszych minut między słupkami mógł liczyć Kacper Przybycin; w obronie zagrali Rafał Dzietczyk, Rafał Padiasek oraz Dmytro Krasovskyi; na bokach Adrian Hejtota wraz z Kamilem Gołdynem, z kolei w środku pomocy Dominik Zawada z Miłoszem Jagodzińskim, będącym kapitanem tego spotkania. W ataku zagrała trójka Piotr Miklas – Robert Papiewski – Kuba Sawicki. Z ławki Tomtex mógł liczyć na wsparcie Jakuba Pondla (który jednak meczowego trykotu nie ubrał), Brajana Szendzielorza, Sebastiana Glinki, Dmytro Kolmyka, Tomasza Lamka i Marcina Mackiewicza.
Spotkanie rozpoczęło się dla Widawy w najgorszy możliwy sposób, już w 5. minucie Przybycin musiał wyjmować piłkę z bramki po skutecznie wykonanym rzucie karnym. Goście wykorzystali błąd Zawady, który, w wydawało się niegroźnej sytuacji, sfaulował przeciwnika na skraju pola karnego. Tomtex szybko chciał podnieść się po szybkim ciosie, jednak nie przekuwało się to na sytuacje bramkowe. Lenartowice także nie stwarzały sobie okazji, co zmieniło się w 22.minucie, kiedy niepotrzebny faul w bocznym sektorze boiska popełnił Jagodziński. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłka ponownie znalazła drogę do widawskiej bramki, po drodze odbijając się od kilku zawodników, co wpłynęło na reakcję bramkarza gospodarzy. Goście raczyli wykorzystać dwa podarowane prezenty, nie robiąc wiele, aby zagrozić bramce Widawy.
Prowadzenie do przerwy wydawało się niezagrożone, jednak w ostatnich minutach pierwszej połowy sytuacja na boisku diametralnie się zmieniła i to goście zaczęli popełniać proste błędy. W 44. minucie w pobliżu linii pola karnego gości faulowany był Miklas, doprowadzając do wskazania na wapno przez sędziego głównego. Do piłki podszedł Krasovskyi i pewnym strzałem pokonał bramkarza gości. Wydawało się, że na tym emocje w pierwszej połowie się zakończą, jednak Lenartowice odwzorowały działania Widawy z początku spotkania, faulując przy linii bocznej w doliczonym czasie. Piłka dostarczona w pole karne przez Krasovskyiego, dotarła do Papiewskiego, który uderzeniem z powietrza pokonał bramkarza. Była to ostatnie zagranie połowy, po zdobytej bramce zabrzmiał gwizdek na przerwę.
Podczas niej trener Pondel mobilizował swoich graczy do gry jaką zaprezentowali pod koniec pierwszej połowy i z takim nastawieniem zespół wyszedł na drugą. Założenia nie udało się wprowadzić w życie, bowiem już w 53. minucie Lenartowice wyszły na prowadzenie. Reakcja Pondla była natychmiastowa, boisko opuścili Sawicki i Zawada, a w ich miejsce na placu zameldowali się Kolmyk oraz Mackiewicz. Kilka minut po ich wejściu goście podwyższyli na 2:4, szybko rozegrany rzut rożny zaskoczył chcącą się ustawić widawską defensywę. Posłaną w pole karne piłkę starał się wybić Dzietczyk, lecz na jego nieszczęście główkowana przez niego piłka przelobowała bramkarza. W 67. minucie na boisku pojawił się Szendzielorz, zastępując Hejtotę. Zawodnikowi udało się zdobyć bramkę w 80. minucie, jednak było to trafienie na 3:6, ponieważ goście między 75. a 78. minutą strzelili dwie bramki, w tym jedną po rozegraniu w polu karnym rzutu wolnego pośredniego. Brak komunikacji spowodował, że bramkarz złapał piłkę zagrywaną od kolegi z bloku defensywy.
Pod koniec spotkania na boisku pojawili się jeszcze Glinka oraz Lamek, zastępując Dzietczyka i Miklasa. W 87. minucie goście zdążyli jeszcze na podwyższyć, śrubując wynik na 3:7.
Takim rezultatem zakończyło się spotkanie przy Kominiarskiej. Wydaje się, że limit pecha i popełnionych błędów Widawa ma za sobą. W najbliższą sobotę tj. 16 września podopieczni trenera Pondla zechcą zmazać plamę, o co będzie niezwykle trudno, bowiem wyjazdowym rywalem będzie zespół Orła Prusice. Starcie to pokaże, czy wnioski zostały wyciągnięte, czy może jest to początek kryzysu.
Komentarze