A-klasa: Niby blisko, a jednak daleko
W ostatnią sobotę Tomtex Widawa Wrocław rozegrał spotkanie w ramach XXIX kolejki gier w grupie II wrocławskiej A-klasy. "Widawianie" wrócili na Kominiarską, gdzie mierzyli się z wyżej notowanym Parasolem Wrocław. Po zaciętym boju nasza drużyna odniosła porażkę, a więcej o tym wszystkim przeczytacie poniżej. :)
Dość nietypowo, bo w sobotę o 17, a nie o 11:00 Widawa rozegrała domowy mecz ligowy. Po raz pierwszy w tym roku rozegrała go również przy Kominiarskiej i miała nadzieje na korzystny rezultat. Niestety do boju z bardzo młodziutkim zespołem Parasola desygnowała dość okrojony skład. Trener Michał Pondel miał do dyspozycji 14 graczy, a w tym gronie był kierownik Maciej Adamczyk i Prezes - Tomasz Słowiński, a więc gracze, którym do optymalnej formy jest naprawdę daleko. Lista nieobecnych była długa i znaleźli się na niej: Rafał Dzietczyk, Filip Borysewicz, Brajan Szendzielorz, Adrian Hejtota, Dmytro Kolmyk, Piotr Miklas, Robert Papiewski i Rafał Padiasek. Mimo wszystko jednak nie zamierzaliśmy się poddawać, a naszym celem były trzy oczka. 

Jeśli chodzi o wyjściowy skład to różnił się od tego z Wielkiej Lipy. W bramce i na wahadłach bez zmian - Jakub Pondel, Kamil Gołdyn i Sebastian Stanek. W środku defensywy zamiast Padiaska - Dominik Zawada obok Sebastiana Glinki i Miłosza Jagodzińskiego. W pomocy - Adrian Łyczba, Konrad Nowocień i Tomasz Lamek, a w ataku Jakub Jankowski i Kuba Sawicki.
Pierwsze 45 minut było bardzo słabe w naszym wykonaniu. Nie potrafiliśmy utrzymać piłki w ofensywie. Źle rozgrywaliśmy ją w obronie, a nasz środek pola w ogóle nie istniał - ani jeśli chodzi o działania defensywne, ani jeśli skupimy się na tematach ofensywnych. Rywal to umiejętnie wykorzystywał dominując w posiadaniu piłki, trzymając piłkę bardzo często na naszej połowie. My za nią tylko biegaliśmy. Na szczęście ta "tiki-taka" nie była efektywna, bo mimo dużego posiadania Parasol nie miał jakiś klarownych sytuacji. Najgroźniejszy był po stałych fragmentach gry, a tak to z reguły oddawał bardzo nieczyste uderzenia z dystansu. My jak już utrzymaliśmy piłkę na połowie przeciwnika to byliśmy groźniejsi. Tutaj uderzenie Jankowskiego z pola karnego - obronione przez bramkarza. Gdzie indziej mocna próba Stanka z rzutu wolnego - również wybroniona. Tak czy siak co z tego, jak to goście jako pierwsi wyszli na prowadzenie, przy pierwszym swoim celnym uderzeniu. Niestety gola by nie było jakby nasi defensorzy zachowali się lepiej. W narożniku pola karnego futbolówkę miał Jagodziński i zamiast wyekspediować ją do przodu lub na aut, wdał się w drybling i stracił futbolówkę na rzecz gracza Parasola. Ten zagrał na 12-13 metr do lepiej ustawionego partnera, a ten uderzeniem bez przyjęcia, przy dalszym słupku zaskoczył J.Pondla. 0:1. No i w sumie nic więcej o drugiej połowie pisać nie warto, bo nie była ona porywająca.
W drugiej połowie działo się więcej, ale zanim nasi zaczęli kreować sobie sytuacje to kilka minut po wejściu utrudnili sobie zadanie tracąc gola na 2:0. Składna akcja Parasola, ogromna luka w środku pola i zagranie na 25 metr do najlepszego zawodnika przyjezdnych, Pana byłego piłkarza - Krzysztofa Ulatowskiego. Ten niekryty zagrał piłeczkę zza plecy Glinki do napastnika, który stanął oko w oko z naszym bramkarzem i uderzeniem z powietrza nie dał mu żadnych szans. Dopiero po tym trafieniu się obudziliśmy. Najpierw uderzenie Sawickiego z pola karnego świetnie nogami obronił bramkarz. Później już tyle szczęścia nie miał. Gołdyn świetnie wrzucił futbolówkę z prawej strony na "szesnastkę", a w niej Jankowski "szczupakiem", z główki posłał "balon" do siatki przy dalszym słupku. 1:2. Po chwili mogliśmy remisować, a nawet prowadzić. Najpierw sytuacyjne uderzenie Glinki w ostatniej chwili zablokowali obrońcy, a dobitka Nowocienia przeleciała nad poprzeczką. W międzyczasie murawę opuścił Łyczba, a zastąpił go Frankowski. Jeśli chodzi o nasze kolejne akcje w drugiej połowie to centra Stanka zatrzymała się na poprzeczce. Stanek również raz strzelał ze skraju "szesnastki, lecz tutaj bramkarz z trudem, ale skutecznie sparował futbolówkę na rzut rożny. W 70 minucie strzeliliśmy nawet gola dającego remis. Zawada zagrał na lewą stronę do Sawickiego, ten odegrał na prawą do Jankowskiego, który z okolic 11 metra trafił po ziemi obok bramkarza. Niestety trafienie to nie zostało uznane, bo według sędziego asystenta nasz supersnajper był na pozycji spalonej. No mimo tej sytuacji się nie poddawaliśmy, ale starając się grać odważniej narażaliśmy się na groźne akcje przeciwników i kilka razy (zwłaszcza po SFG) nasz bramkarz musiał się wykazać. Było uderzenie z prawej strony, które J.Pondel świetnie obronił nogami. Był strzał z główki, z piątego metra, z którym też sobie poradził. Poza tym większość prób - przeciągniętych, niecelnych, w ogóle w statystykach to się nic nie działo. Mimo takiej dziwnej gry mogliśmy przynajmniej to spotkanie zremisować i to po golu w końcówce (między 65 a 80 minutą trener Pondel dokonał dwóch zmian, kontuzjowanego Nowocienia, który miał też na koncie żółtą kartkę, zastąpił Słowiński, a później Lamka zmienił Adamczyk). Wracając jednak do tej sytuacji bramkowej to wypracował ją sobie Jankowski, ale uderzenie z "fałsza" z linii pola karnego przeleciało centymetry obok dalszego słupka bramki Parasola. Do końca już nic się nie zmieniło i to Parasol wygrał 2:1.
Można rzec było blisko remisu, a nawet zwycięstwa. Do końca toczyła się o to walka, ale finalnie nic się nie wydarzyło i nasz zespół po trzech zwycięstwach z rzędu tym razem musiał zasmakować goryczy porażki.
A-klasa:
Tomtex Widawa Wrocław - Parasol Wrocław 1:2 (0:1)
Bramka: Jankowski
Rozkład bramek:
0:1 - gol dla Parasola (19 minuta)
0:2 - gol dla Parasola (47 minuta)
1:2 - Jankowski as. Gołdyn (54 minuta)
Skład: Jakub Pondel (BR); Kamil Gołdyn, Dominik Zawada, Sebastian Glinka (K), Miłosz Jagodziński, Sebastian Stanek; Konrad Nowocień (65' Tomasz Słowiński), Adrian Łyczba (50' Kamil Frankowski), Tomasz Lamek (80' Maciej Adamczyk); Kuba Sawicki, Jakub Jankowski
Żółta kartka: Nowocień (50' za faul)