A-klasa: Maraton zakończony zdobyciem czterech oczek

A-klasa: Maraton zakończony zdobyciem czterech oczek

Pierwszy zespół Widawy w ostatnim czasie częściej grał niż trenował. W przeciągu siedmiu dni rozegrał trzy spotkania i ugrał w nich cztery punkty. Więcej o kulisach tych meczów - poniżej.

W niedziele 23 kwietnia przy Kominiarskiej rozgrywaliśmy spotkanie ligowe z Zorzą Pęgów. Ten mecz był niezwykle dla nas istotny, bowiem przeciwnik znajdował się tuż pod nami, a jak pokazuje ligowa tabela, zarówno my, jak i oni jesteśmy uwikłani w grę o utrzymanie. Lepszą sytuację przed tym spotkaniem miała nasza drużyna, ale wiedzieliśmy, że przyjezdni zrobią wszystko, żeby wygrać.

Skład na to spotkanie był całkiem niezły, aczkolwiek trener Michał Pondel nie mógł skorzystać z usług Kamila Gołdyna, Bartosza Dworaczyka, Jakuba Brysia i Roberta Papiewskiego. Do kadry wrócili Kamil Kusz, Damian Kacica i Konrad Chmielak. Pierwszy i drugi zasiedli na ławce rezerwowych. Ostatni trafił do wyjściowej jedenastki tak samo z resztą jak Miłosz Jagodziński, Maciej Adamczyk i Jakub Jankowski, którzy w Krzyżanowicach zasiadali na ławce.

Mecz z Pęgowem zaczął się dla nas niedobrze, bowiem jako pierwsi byliśmy zmuszeni wyciągać piłkę z siatki i było to już w 5 minucie. Po rzucie rożnym jeden z przeciwników łatwo doszedł do strzału z główki, po którym nasz bramkarz instynktownie piłkę odbił. Niestety zabrakło asekuracji i inny z przeciwników uderzeniem z piątego metra wpakował piłkę do siatki. 0:1. Mimo straconego gola nie zamierzaliśmy się poddawać i dosyć szybko wyrównaliśmy stan rywalizacji. W 12 minucie Piotr Miklas zgrał piłkę do Macieja Adamczyka, a ten uderzeniem w krótki róg (po rykoszecie) zaskoczył kipera przeciwników. 1:1. W kolejnych minutach byliśmy świadkami meczu walki, licznych dyskusji, wielu komentarzy, widać było, że emocjonalnie obie strony to spotkanie przeżywają. Bardziej konkretni wydawali się jednak nasi gracze, którzy w 33 minucie dopięli swego i wyszli na prowadzenie. Miłosz Jagodziński świetnie wrzucił piłkę z prawej strony na pole karne. Tą udanie zgasił Jakub Jankowski i uderzeniem z woleja przy bliższym słupku zaskoczył bramkarza Pęgowa. Do przerwy prowadziliśmy 2:1 i było to prowadzenie zasłużone.

Po zmianie stron nasza drużyna zaczęła grać bardzo źle. Rywal starał się to wykorzystać i to wykorzystał. W 47 minucie po dużym błędzie Konrada Chmielaka, jeden z przeciwników doszedł do sytuacji sam na sam z Jakubem Pondlem i uderzeniem z dość ostrego kąta, przy dalszym słupku doprowadził do wyrównania. 2:2. Po straconym golu długo nie potrafiliśmy wrócić na właściwe tory. Nie pomogła nam nawet druga żółta kartka dla gracza Zorzy (ok 65 minuty). Rywale wyglądali lepiej, ale na nasze szczęście w końcu się przełamaliśmy. Wcześniej swoje okazje mieli Kusz, Kolmyk czy Jankowski. Pierwszy z pola karnego uderzył tuż obok bramki. Drugi zamiast podawać uderzył wprost w obrońcę, a trzeci w sytuacji sam na sam nie zdecydował się na uderzenie, a na wymijanie bramkarza i jeszcze go faulował. Na szczęście w 75 minucie się przełamaliśmy. Kolmyk po związaniu dwóch rywali posłał ciasteczko w kierunku Jankowskiego, a ten trafił pewnie przy dalszym słupku! 3:2. Osiem minut później akcja tych dwóch jegomościów przyniosła nam kolejnego gola, który przypieczętował wygraną. Po błędzie w rozegraniu Kolmyk zgarnął piłkę przy linii końcowej i zagrał ją pod bramkę do lepiej ustawionego Jankowskiego, który mimo asysty obrońcy uderzył pod poprzeczkę i mieliśmy 4:2. Takim też wynikiem skończył się ten mecz i wygrana Widawy była zasłużona, choć łatwo nie przyszła.

A-klasa:

Tomtex Widawa Wrocław - Zorza Pęgów 4:2 (2:1)

Bramki: 3x Jankowski, Adamczyk

Rozkład bramek:
0:1 - gol dla Zorzy (5 minuta)
1:1 - Adamczyk as. Miklas (12 minuta)
2:1 - Jankowski as. Jagodziński (33 minuta)
2:2 - gol dla Zorzy (47 minuta)
3:2 - Jankowski as. Kolmyk (75 minuta)
4:2 - Jankowski as. Kolmyk (83 minuta)

Skład: Jakub Pondel (BR); Miłosz Jagodziński (80' Damian Kacica), Sebastian Glinka, Konrad Chmielak, Daniel Garbaty, Kacper Bereda; Rafał Dzietczyk (75' Dmytro Krasovskyi), Marcin Mackiewicz (K), Piotr Miklas (58' Kamil Kusz); Maciej Adamczyk (58' Dmytro Kolmyk), Jakub Jankowski

Żółte kartki: Jankowski (82'), Krasovskyi (85')

Kilka dni po starciu z Pęgowem przyszło nam rozegrać zaległy mecz XX kolejki z Victorią Zawonia. W pierwotnym terminie nasze boisko nie nadawało się do gry, bowiem po ulewnych opadach deszczu stała na nim woda. W środę 26 kwietnia wszystko było już ok i mogliśmy zagrać. Spotkanie w środku tygodnia, o 17, czyli o porze nie sprzyjającej. Obie drużyny jednak kadrowo pojawiły się przy Kominiarskiej w mocnych składach. Były spóźnienia, ale np trener Michał Pondel nie mógł skorzystać tylko z usług Roberta Papiewskiego i Sebastiana Glinki. Jeśli chodzi o wyjściowy skład to różnił się on nieco od tego wystawionego na Pęgów. Do składu powrócił Kusz kosztem Miklasa, a nieobecnego Glinkę zastąpił Kacica. Na ławce zasiedli: Gołdyn, Dworaczyk, Kolmyk, Krasovskyi, Bryś i wcześniej wspomniany Miklas, a więc ofensywnie było kim straszyć.

Wróćmy jednak do meczu. Ten zaczął się dość anemicznie i w sumie pierwszy gol go ożywił. Nie brakowało jednak przy nim kontrowersji. Mieliśmy ósmą minutę. Prostopadłe zagranie z głębi pola przez jednego z graczy Zawonii. Lewy skrzydłowy otrzymał podanie, wyminął wychodzącego z bramki Jakuba Pondla i padł jak rażony piorunem. Nasz bramkarz nawet go nie dotknął, a sędzia z koła środkowego wskazał na...rzut karny. Można było się zdenerwować, ale decyzji sędziego nie można było zmienić. Rzut karny rywale na gola zamienili pewnie. 0:1. W dalszej części meczu tempo nie było jakieś szalenie wysokie, aczkolwiek jeśli mówimy o konkretach to dwie groźne akcje wykreowali przyjezdni. Na nasze szczęście raz przestrzelili, a raz uderzenie z pola karnego instynktownie na słupek sparował nasz bramkarz. Tak czy siak nic nie wskazywało, aby Widawa miała do przerwy wyrównać stan rywalizacji, a Zawonia go podwyższyć. W 31 minucie nasz zespół popełnił jednak dziecinny błąd. Daliśmy wrzucić piłkę z prawej strony, a na przedpolu nie pokryliśmy przeciwnika, który ładnym uderzeniem przy słupku nie dał szans naszemu bramkarzowi. 0:2. Takim też rezultatem zakończyła się pierwsza połowa.

W przerwie trener powiedział kilka cierpkich słów i od razu dokonał dwóch zmian. Kacpra Beredę zastąpił Kamil Gołdyn, a Macieja Adamczyka - Dmytro Kolmyk. No i jak się okazało były to dobre zmiany. Po zmianie połówek nasz zespól był bardziej agresywny, dużo walczył, więcej biegał, a rywal z czasem sobie z tym nie radził. Widać było, że siły w czwartej drużynie tabeli opadły i staraliśmy się to wykorzystać. W 54 minucie strzeliliśmy gola kontaktowego. Kusz prostopadle podał do Kolmyka, a ten w sytuacji sam na sam strzelił niemocno, ale precyzyjnie przy dalszym słupku i mieliśmy 1:2. W kolejnych minutach nadal atakowaliśmy, ale nie potrafiliśmy zaskoczyć defensywy przeciwników. Zmieniło się to dopiero w 80 minucie. Kolmyk stanął w sytuacji sam na sam z bramkarzem i został sfaulowany w polu karnym przez jednego z obrońców. Sędzia nie mógł mieć wątpliwości i wskazał na wapno. Do rzutu karnego podszedł Chmielak i pewnym strzałem przy słupku trafił na 2:2. Ten gol sprawił, że przeciwnik mocno się podłamał i w zasadzie nie był w stanie odpowiedzieć. My natomiast dostaliśmy "skilla" i w 90 minucie mieliśmy okazje na strzelenie trzeciego gola. Po wrzutce Brysia piłkę ręką we własnym polu karnym zagrał jeden z obrońców i mieliśmy drugiego karnego. Znów do piłki podszedł Chmielak, ale tym razem uderzył bardzo źle, w środek bramki i bramkarz jedną ręką to uderzenie obronił. Po chwili niewykorzystana sytuacja mogła się zemścić. Chmielak przerwał groźną kontrę ostrym faulem i został ukarany za to żółtym kartonikiem. Gola na 2:3 nie mieliśmy, ale wiedzieliśmy, że nasz stoper nie zagra w Skokowej. Co do wyniku to zremisowaliśmy 2:2 co jest sporą niespodzianką patrząc na to, że Widawa to drużyna z dolnej połowy tabeli, a Victoria przed tym spotkaniem plasowała się na czwartej lokacie.

A-klasa:

Tomtex Widawa Wrocław - Victoria Zawonia 2:2 (0:2)

Bramki: Kolmyk, Chmielak

Rozkład bramek:
0:1 - gol dla Victorii (8 minuta - rzut karny)
0:2 - gol dla Victorii (31 minuta)
1:2 - Kolmyk as. Kusz (54 minuta)
2:2 - Chmielak - rzut karny (80 minuta)

Skład: Jakub Pondel (BR); Miłosz Jagodziński, Damian Kacica (63' Piotr Miklas), Konrad Chmielak, Daniel Garbaty, Kacper Bereda (46' Kamil Gołdyn); Rafał Dzietczyk (75' Bartosz Dworaczyk), Marcin Mackiewicz (K), Kamil Kusz (70' Jakub Bryś); Maciej Adamczyk (46' Dmytro Kolmyk), Jakub Jankowski (90' Dmytro Krasovskyi)

Żółte kartki: Bryś (86'), Chmielak (91')

Po wygranej z Pęgowem i pechowym remisie z Zawonią przystępowaliśmy do trzeciego meczu w tygodniu. W sobotę 29 kwietnia pojechaliśmy do Skokowej na starcie z trzecim w tabeli Dolpaszem. Niestety jak to przy okazji długiego weekendu majowego bywa, w naszej drużynie mieliśmy sporo braków. Z różnych przyczyn zagrać nie mogli: Konrad Chmielak (zawieszenie za kartki), Jakub Jankowski, Jakub Bryś, Robert Papiewski, Kamil Gołdyn, Bartosz Dworaczyk i Damian Kacica (wyjazdy). Na ratunek przybyło kilku graczy drugiej drużyny - Kuba Karczewski, Adam Szymula, Łukasz Kalus i Wiktor Breliński (wszyscy zasiedli na ławce). Na ławce zasiedli również Michał Kanecki i Piotr Miklas, który pojawił się w Skokowej dopiero na drugą połowę. W pierwszej jedenastce mieliśmy zatem m.in Kusza na stoperze, Krasovskyiego w środku pomocy, a Kolmyka w ataku z Adamczykiem. Trochę tych roszad było, więc można było mieć wątpliwości co do mocy składu. Nie mniej nie pojechaliśmy na daleki wyjazd na wycieczkę, chcieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony.

Niestety to się nie udało. W ataku byliśmy bezpłodni i w zasadzie przez 90 minut porządnie nie zagroziliśmy bramce przeciwników, a rywale niby naszej bramki nie oblegali, ale byli pod każdym aspektem piłkarskiego rzemiosła W 5 minucie dzięki naszej pomocy rywale wyszli na prowadzenie. Mackiewicz zagrał prostopadle do naszego bramkarza, ale nie zobaczył, że jeden z przeciwników stoi na linii podania. Napastnik przejął piłkę, stanął w sytuacji sam na sam, wyminął bramkarza i trafił do pustej bramki. 0:1. W 16 minucie kolejny duży błąd. Daliśmy wrzucić gościowi piłkę z bocznego sektora. W polu karnym mimo asysty czterech graczy przeciwnik doszedł do sytuacji strzeleckiej i strzałem z główki, obok J.Pondla trafił do siatki. 0:2. Na domiar złego w 23 minucie padł trzeci gol dla Skokowej. Podobna akcja jak przy 0:2, ale tym razem nasi gracze byli bliżej jej zażegnania. Niestety Kusz przeciął wrzutkę pechowo i skierował piłkę do własnej bramki. 0:3. Do przerwy jeszcze dwie dobre okazje gospodarze sobie wykreowali. Najpierw nasz bramkarz świetnie wypiąstkował piłkę przed siebie, a po chwili mieliśmy poprzeczkę. Do przerwy wynik jednak nie uległ zmianie i trzema bramkami, w pełni zasłużenie prowadzili miejscowi.

W drugiej połowie obraz gry tylko lekko uległ zmianie. Przez jakąś chwilę graliśmy bardziej agresywnie, ale nie przekładało się to na sytuacje pod bramką Skokowej. Bramkarz tej drużyny mocno się nudził, a my z czasem dawaliśmy wykazać się przeciwnikom. W 65 minucie jeden z graczy gospodarzy wrzucił piłkę z prawej strony przed pole karne. Tam był jeden przeciwnik i czterech zawodników naszej drużyny. No i...padł gol na 4:0. Mocne, płaskie uderzenie i mieliśmy po meczu! Gol na 5:0 to błąd naszego bramkarza, bierne zachowanie Adama Szymuli i zawodnik Dolpaszu z bliska umieścił piłkę w pustej bramce. Można było dopatrywać się faulu na naszym obrońcy, ale że nikt z naszych nie protestował, a rywal się cieszył to sędzia gola uznał. Ostatnia bramka była kwintesencją naszej słabej gry w tym spotkaniu. Jeden z oponentów z łatwością minął...czterech zawodników Widawy i zagrał prostopadle na prawą stronę do swojego kolegi. Ten stanął oko w oko z J.Pondlem, wyminął go i trafił na 6:0.

Porażką 0:6 kończymy mecz w Skokowej. Możemy rozpływać się nad bardzo dobrą grą miejscowych, którzy naszym zdaniem grają najlepszą piłkę w tej grupie. Możemy mówić, że wygrał faworyt i nie ma zaskoczenia, lecz nie jesteśmy zadowoleni ze swojej postawy. Można iść na łatwiznę i zwalać na gorszą formę dnia czy braki kadrowe, ale nie tędy droga. Zagraliśmy poniżej oczekiwań. Popełniliśmy zbyt wiele prostych błędów i nie potrafiliśmy odpowiedzieć. Jeśli chodzi o pozytywne momenty to gracze "Dwójki", którzy byli obecni na ławce mogli sprawdzić się na poziomie A-klasy, inni, którzy grali mniej mogli zagrać więcej. No i tyle. Teraz musimy wziąć się garść, wyciągnąć wnioski i powalczyć o trzy punkty w kolejnym meczu, gdzie rywalem będzie groźna - Sparta Wszemirów.

A-klasa:

Dolpasz Skokowa - Tomtex Widawa Wrocław 6:0 (3:0)

Rozkład bramek:
1:0 - gol dla Skokowej (5 minuta)
2:0 - gol dla Skokowej (16 minuta)
3:0 - Kusz - samobójcza (23 minuta)
4:0 - gol dla Skokowej (65 minuta)
5:0 - gol dla Skokowej (70 minuta)
6:0 - gol dla Skokowej (83 minuta)

Skład: Jakub Pondel (BR); Miłosz Jagodziński, Sebastian Glinka (65' Adam Szymula), Kamil Kusz, Daniel Garbaty, Kacper Bereda (65' Michał Kanecki); Dmytro Krasovskyi (55' Kuba Karczewski), Marcin Mackiewicz (K), Rafał Dzietczyk (70' Wiktor Breliński); Maciej Adamczyk (55' Piotr Miklas), Dmytro Kolmyk (75' Łukasz Kalus)

Żółte kartki: Kolmyk, Kanecki

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości